sobota, 27 kwietnia 2013

57. Nowa szkoła

*Vicky*

Otwieram oczy i już wiem, że ten dzień będzie wspaniały, po prostu musi taki być. Obracam się na bok, gdzie powinien być towarzysz mojego życia, ale jak zwykle gdzieś wybył. Jednak to nie psuje mi humoru.
Przeciągam się z lubością, po czym wstaję i zmierzam do kuchni, skąd unosi się cudowny zapach.
- Co ty tu robisz? - pytam na widok Nialla krzątającego się po kuchni.
- Mnie też cię miło widzieć - stwierdza, dając mi buziaka. - A nawiasem mówiąc to mieszkam - dodaje z rozbawieniem.
- To wiem, ale myślałam, że wyszedłeś na jakąś próbę czy coś...
- Powiedzmy, że Paul dał mi wolne. Zresztą widzimy się dziś z Patrickiem, zapomniałaś?  - tłumaczy spokojnym głosem, jakby to było najoczywistszą rzeczą na całym świecie.
- No ale... em.. no wiesz... to ja się miałam z nim spotkać... - mówię niepewnie.
- Przecież wczoraj powiedziałaś, że jeżeli chcę to mogę z wami jechać, a akurat tak się złożyło, że nie mam  dzisiaj nic do roboty, więc chętnie skorzystam.... - stwierdza dokładnie przeżuwając mojego tosta francuskiego.
- Okej... To ja idę się ogarnąć i jedziemy - odpowiadam, marszcząc nos. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Nialla z Patrickiem w jednym pomieszczeniu, przecież oni się zabiją, a w najlepszym wypadku pobiją do stanu krytycznego! Wzdycham, tym samym komentując mój marny żywot.
Zamykam się w łazience na jakieś czterdzieści pięć minut. Biorę szybki prysznic, wcieram w swoje ciało poziomkowy balsam i tuszuję rzęsy. Następnie przechodzę do garderoby gdzie starannie wybieram ubranie. W końcu jakoś muszę się zaprezentować w nowej szkole. Przeglądam się po raz ostatni w lustrze i schodzę z powrotem na dół.
- Śliczna jesteś, wiesz? - pyta blondyn, mierząc mnie spojrzeniem.
- Ale nie aż tak jak mój  przystojny, inteligentny i utalentowany chłopak - odpowiadam. Nialler parska śmiechem, zorientowawszy się, że właśnie zacytowałam jego wczorajsze słowa.
- Cwaniara - mruczy pod nosem z rozbawieniem.

- No w końcu jesteś..cie? - stwierdza Patrick na nasz widok z lekkim niezadowoleniem w głosie.
- Tak jesteśmy - potwierdza dobitnie Niall. Wykręcam młynka oczami na ich "kulturalne" powitanie.

- Cześć Patrick. Zabrałam ze sobą Nialla, mam nadzieję, że to nie problem... 
- Jeżeli tobie to sprawia radość, to nie... - odpowiada niechętnie mierząc blondyna. - To co gotowa na złożenie papierów w szkole?  - pyta przerzucając spojrzenie na mnie.
- Em.. mieliśmy ją dzisiaj tylko obejrzeć... - stwierdzam niepewnie.
- A po co czekać? Załatwimy to od razu, chodź! Znaczy chodźcie! - woła dziarskim tonem, w ogóle nie przejmując się swoją pomyłką. 
- Będę mógł go później zabić? - szepce mi z nadzieją do ucha Niall, w odpowiedzi tylko spoglądam na niego z rozbawieniem i kiwam głową na boki, okazując mu tym samym, że jest niesamowity.
Po dziesięciominutowym spacerku, czuję jak chłód powoli zaczyna ogarniać moje ciało. Obejmuję dłońmi ramiona, żeby choć w małym stopniu zatrzymać w sobie ciepło.
- Patrick? - mruczę niepewnie.
- Tak piękna? - w momencie zatrzymuję się i spogląda na mnie z szerokim uśmiechem. Czuję jak na słowo "piękna" Niall spina wszystkie mięśnie, ale nic nie mówi.
- Daleko jeszcze? - pytam cichutkim głosikiem.
- Jakieś pięć minut, a co się stało?
- Nie nic... Po prostu, myślałam, że jest trochę cieplej na dworze - tłumaczę z bladym uśmiechem. Obaj mężczyźni stojący obok mnie pospiesznie ściągają bluzy, jednak niebieskooki jest szybszy. Opatula mnie swoją szarą bluzą z cwaniackim uśmiechem.
- Nie o to mi chodziło... Weź ją, bo teraz ty zmarzniesz. Nie chcę, żebyś przeze mnie był chory - mówię, próbując wyplątać się z ubrania, jednak Niall przytrzymuje moje nadgarstki.
- Ważne, żeby tobie było ciepło kochanie - stwierdza składając na moim czole pocałunek, tylko po to bym nie mogła dostrzec jak rzuca Patrickowi triumfalne spojrzenie i bezgłośnie porusza wargami "jeden zero dla mnie". - Zresztą mówiłem ci w domu, żebyś ubrała coś cieplejszego - dodaje ponownie zwracając na mnie swoje niebieskie tęczówki.
- Mówiłeś? - powtarzam, próbując sobie przypomnieć czy faktycznie wypowiedział takie słowa.
- Zamierzałem... - prostuje z figlarnym uśmiechem.
- Jesteście tak słodcy, że aż nie dobrze się robi - mruczy ze złością brunet, przez co moje policzki pokrywa delikatny róż, a Niall wybucha śmiechem.  - Możemy już łaskawie iść dalej? 
- Tak, oczywiście - mówię speszonym głosem, ponownie wplatając swoją dłoń między palce Irlandczyka.

- Więc co cię sprowadza do naszej szkoły, młoda damo? - pyta mnie pan Davis, dyrektor mojej nowej szkoły.
- Cóż, właściwie to Patrick mi polecił pana placówkę - tłumaczę z uśmiechem, wskazując na chłopaka siedzącego po mojej lewej stronie.
- Kolejną dziewczynę sprowadzasz do naszej szkoły z takim wybitnym talentem, ja nie wiem jak ty je znajdujesz! - woła ze śmiechem pan Davis.
- To one same mnie znajdują - stwierdza skromnie Patrick, a ja czuję jak ponownie się rumienię.
- Czyli Vicki nie jest pierwszą dziewczyną, której polecił tą szkołę? - pyta Niall, marszcząc nos.
- Ależ oczywiście, że nie! Było już ich kilka i wszystkie w wieku panny Black, zadziwiające prawda? - potwierdza dyrektor z rozczulającym uśmiechem spoglądając na bruneta. - Tak czy inaczej, musisz jeszcze podpisać dokumenty, tutaj i tutaj, a na tej kartce tylko parafkę. W porządku, tutaj masz kod do swojej nowej szafki, plan lekcji i zaczynasz od poniedziałku. Pamiętaj, żeby zgłosić się przed lekcjami do sekretariatu, żeby odebrać podręczniki.  Mam nadzieję, że Patrick poinformował cię, że musisz mieć swój własny aparat...
- Tak, dzisiaj mamy zamiar go kupić - odpowiada za mnie brunet.
- W takim razie to już chyba wszystko i mam nadzieję, że polubisz naszą szkołę, do zobaczenia - na potwierdzenie słów pan Davis macha nam zza swojego mahoniowego biurka, a my wychodzimy na korytarz.
- Okej, ja muszę do toalety, a potem możemy iść po ten aparat - mówię, równocześnie rozglądając się po korytarzu w poszukiwaniu odpowiednich drzwi.
- Musisz iść do końca korytarza, ostatnie drzwi po prawej stronie - tłumaczy Patrick, opadając na ławkę pod ścianą.

*Niall*

Obserwuję jak Patrick odprowadza moją dziewczynę spojrzeniem, a raczej dolną partię jej ciała.
- Mógłbyś nie patrzeć na jej tyłek? - syczę przez zaciśnięte zęby.
- Mógłbym, ale jest tak pociągający, że to silniejsze ode mnie - odpowiada leniwie przenosząc swoje spojrzenie na mnie. Ze złości tylko mocniej zaciskam pięści.
- Posłuchaj mnie, bo nie mam zamiaru się powtarzać. Trzymaj się od niej z daleka, a jak dowiem się, że ją skrzywdziłeś, to osobiście ściągnę ci z twarzy ten parszywy uśmieszek. To, że wyrywasz panienki na szkołę fotograficzną, to nie znaczy, że w ten sam sposób uda ci się z Vicky, jasne? - pytam, cedząc każde słowo przez zaciśnięte szczęki. W odpowiedzi brunet podnosi się z jeszcze większym uśmiechem.
- To się jeszcze okaże, czy się nie uda... - mruczy z lubością oblizując wargi. - Wiesz, zdradzę ci coś tak jak przyjacielowi... Lubię wyzwania, a ty właśnie takowe przede mną postawiłeś - stwierdza strzepując niewidzialny pyłek z ramienia. 
- Jesteś zwykłym frajerem i z chęcią bym ci wybił wszystkie zęby, ale poczekam, aż każe mi to zrobić Victoria, gdy zaczniesz się do niej dowalać, bo jakby nie patrzeć to każdą noc spędza ze mną i to się nie zmieni...
- Jestem - mówi Vicki, oplatając swoje drobne ramionka, w okół mojego ramienia. - Coś się stało? - pyta spoglądając to na mnie to na Patricka.
- Nie nic, ucięliśmy sobie z twoim chłopakiem, miłą pogawędkę - tłumaczy brunet z ironicznym uśmiechem.

*Vicky*

 Opuszczamy monstrualny budynek szkoły w ciszy, przerywanej odgłosem naszych kroków. Niall widocznie jest wkurzony, ale nie chcę pytać co się stało przy Patricku, więc cisza z każdym momentem robi się coraz bardziej niezręczna. Poprawiam sobie bluzę blondyna, która zsunęła mi się aż do zgięcia łokcia. W końcu sytuację ratuje dzwonek mojego telefonu. Pospiesznie wyciągam komórkę z mojej brązowej torby. Na wyświetlaczu pojawia się imię Louisa, marszczę brwi ze zdziwienia.
- Cześć Vicki, jest gdzieś tam Niall? - ledwo udaje mi się nacisnąć zieloną słuchawkę, a już dobiega mnie głos Tommo.
- Jest, a coś się stało? - pytam, odchodząc na kilka kroków od chłopaków.
- Ten idiota miał być dzisiaj z nami! Paul mu nie pozwolił wziąć wolnego, za chwilę mamy ważny wywiad, a tego cymbała nie ma!
- Po pierwsze nie nazywaj go tak, a po drugie nie wiedziałam, jakbym wiedziała, to za nic nie pozwoliłabym mu z nami iść... - stwierdzam z irytacją kopiąc kamień. -  Cholera, co teraz zrobimy?
- Teraz już i tak nie zdąży ani nic, więc powiemy, że się źle czuł czy coś tam wymyślimy, ale Paul mu chyba zmyje głowę, taki jest wkurzony - odpowiada Lou z rozbawieniem w głosie. Kątem oka spoglądam na Nialla. Chłopak stoi jakiś metr od Patricka i niezdarnie pociera kark, prawą ręką. Gdy dostrzega, że go obserwuję niepewnie się uśmiecha. - Dobra ja muszę kończyć, pa!
- Co? A tak pa... - odpowiadam rozkojarzonym głosem, po czym wracam do chłopaków.
- Kto dzwonił? - docieka Niall, obejmując mnie w talii.
-Nikt ważny, opowiem ci w domu - mówię wymijająco. - To jak idziemy po ten aparat? - dodaję, na co Patrick znacznie się ożywia, jak dla mnie wręcz zbyt znacznie.

- Ten będzie idealny dla ciebie - mówi Patrick, podając mi kolejny aparat.
- Mówiłeś tak o dziesięciu poprzednich - stwierdzam, ze zmęczeniem, opierając się o Nialla.
- Ale to o ten mi chodziło na początku! Będzie idealny dla ciebie, jest leciutki, a poza tym ma świetną jakość.
- Tak samo jak cenę - mruczę marszcząc nos. - Miał być w miarę tani, nie stać mnie na tak kosztowną zabawkę.
- Podoba ci się? - wtrąca się nagle niebieskooki.
- Jest piękny - szepczę, nie rozumiejąc do czego zmierza.
- No to jest twój - odpowiada wzruszając ramionami.
- Nie mogę, nie chce żebyś mi kupował tak drogie rzeczy, w ogóle nie chcę żebyś cokolwiek mi kupował... - pospiesznie protestuję.
- Kochasz mnie? - kiwam głową, że tak. - No to nie ma o czym rozmawiać. Przepraszam, którędy do kasy? - pyta jakieś dziewczyny z obsługi.
- Do końca tego działu i w lewo, ja mogę pana zaprowadzić - dodaje robiąc maślane oczka.
- Nie dzięki, potrafimy odnaleźć się w terenie - stwierdzam chłodno. Dziewczyna mierzy mnie oburzonym spojrzeniem, po czym z impetem obraca się na pięcie i odchodzi wgłąb sklepu.
- Jaka dobra się znalazła, za GPS'a chce nam robić - mruczę pod nosem ze złością, jednak chłopaki to słyszą i obaj wybuchają śmiechem. Obrzucam ich morderczym spojrzeniem, co bawi ich jeszcze bardziej.
- Dobrze się bawicie? - pytam ze złością kierując się w stronę kas.
- Oj no, kochanie, ja nie wiedziałem, że ty taka agresywna jesteś - stwierdza Niall wyrównując ze mną krok.
- Lubię agresywne dziewczyny - dodaje Patrick pojawiając się z mojej lewej strony.
 - Te brunet, nikt cię nie pytał o zdanie - warczy Horan, podając kobiecie pudełko z aparatem.
Po chwili stoimy przed sklepem z moim nowym wyposażeniem szkolnym.
- Kurdę nie wiem jak wam dziękować... - mówię, próbując opanować wzruszenie w głosie.
- No wiesz ja tam mam kilka pomysłów - stwierdza Niall z szerokim uśmiechem, na co tylko przewracam oczami.
- Wystarczy, że umówisz się ze mną na kawę - mówi Patrick delikatnie się uśmiechając.
- Masz to jak w banku - odpowiadam, po czym pospiesznie do niego podchodzę i składam delikatny pocałunek na jego policzku. - Dziękuję ci za tą nieocenioną pomoc.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiada z figlarnym uśmiechem, równocześnie dotykając palcami miejsca gdzie przed chwilą znajdowały się moje wargi.
- Em... Vicky? Nie żeby coś, ale my już musimy iść - wtrąca się Niall.
- Już idę, cześć Patrick i jeszcze raz dziękuję!

*Amy*

- Natychmiast się ogarnijcie! - krzyczę z całych sił. Czwórka chłopaków chwilowo na mnie spogląda z zaciekawieniem.
- Harry proszę natychmiast oddać Louisowi wszystkie marchewki, Zayn przestań gonić Liama z tymi cholernymi łyżkami, zrozum wreszcie, że nie wiedział, iż to jest twój cudowny żel do włosów, okej? Kupię ci takich pięć nowych - wołam ze złością. - A teraz przyznać się który z was ukradł moje papucie?!
- Te puchate z różowymi króliczkami, które wcale nie jedzą marchewek? - pyta Lou.
- Dokładnie te same - odpowiadam z nadzieją, że w końcu wyjaśni się ta cała sprawa.
- A to nie ja - stwierdza, ponownie zaczynając gonić Stylesa. Przejeżdżam sobie otwartą dłonią po twarzy i biorę kilka głębokich oddechów.
- Mogę pomóc ci ich szukać, chociaż uważam, że były okropne... - mówi Zayn stając przede mną niczym dzielny rycerz.
- Wiesz co? Pieprz się Malik - warczę ze złością. Mieszkam tu jeden dzień a już zdążyłam się z nim pokłócić z piętnaście razy.
- Z tobą zawsze księżniczko - mruczy bezczelnie szczerząc do mnie swoje białe ząbki.
- Jak ja mogłam być z takim totalnym idiotom? - pytam spoglądając w sufit, jakbym tam miała wyczytać odpowiedź.
- Nie, nie powiedz mi jak ja wytrzymałem z tobą tak długo? Człowiek chce ci pomóc, a ty jakieś fochy odwalasz, weź się zastanów kobieto - odpowiada powoli zbliżając się w moją stronę. Odruchowo cofam się o kilka kroków. Plecami przywierając do ściany. Chłopak kładzie dłonie po obu stronach mojej głowy.
Czuję jak powoli zaczyna mi brakować powietrza. Jest blisko. Stanowczo zbyt blisko. Czuję zapach jego drogich perfum, jego ciepły oddech oplata moje usta. Zdecydowanie robi wszystko bym prosiła więcej, ale nie zrobię tego. Jednak moje serce przyspiesza swój rytm, gdy Mulat niebezpiecznie zaczyna się nachylać. Rozum podpowiada mi "uciekaj, odepchnij go, nie pozwól mu odejść".
- Dlaczego nie potrafimy się już normalnie dogadać? - szepcze drażniąc moje wargi.
- Nie mam pojęcia - odpowiadam cichym tonem, kładąc dłoń na torsie chłopaka, tym samym, próbując go odepchnąć.
- Ekhem, nie chcę wam przeszkadzać, ale... - niepewnie wtrąca się Harry.
- No to jak nie chcesz to stąd spadaj - warczy Zayn rzucając mu wściekłe spojrzenie.
- Ale przyszedł James z Jackiem i mówią, że byli umówieni z Amy do kina - nie poddaje się chłopak.
- Cholera, totalnie o tym zapomniałam! - krzyczę, pospiesznie przeciskając się pod ramieniem Zayna i wbiegam po schodach do mojego nowego pokoju.
Po chwili zbiegam z powrotem na dół i niczym torpeda wybiegam przed dom, gdzie przez przypadek wpadam na Jamesa.
- Ja wiedziałem, że dziewczyny na ciebie lecą, ale nie myślałem, że aż tak! - woła Jack ze śmiechem, po czym całuje mój policzek na powitanie.
- Bardzo śmieszne - mruczę pod nosem, obracając się w stronę Jamesa by i z tym wariatem się przywitać. Black całuje mnie w kącik ust, jednak ignoruję to.
- To jaki film na dzisiaj? - pytam, gdy powoli ruszamy.
- Straszny film pięć! - krzyczą równocześnie chłopaki.
- Świetnie - stwierdzam z ironią za co dostaję mocnego kuksańca w bok od Turnera, a James wybucha śmiechem na widok mojej oburzonej miny.

*Vicky*

- Umieram ze zmęczenia - szepcę rozwalając się na łóżku.
- Ja też - mruczy Niall kładąc się koło mnie.
- Dlaczego mnie dzisiaj okłamałeś? - pytam podnosząc się na łokciu. W odpowiedzi spogląda na mnie pytająco. - Wcale nie miałeś wolnego. Dzwonił do mnie Lou i powiedział, że miałeś ważny wywiad, który zawaliłeś. Rozumiem, że martwisz się o mnie, ale Patrick jest w porządku, nic by mi nie zrobił, bo nie jest psychopatycznym mordercą. Nie chcę żebyś przeze mnie zawalał swoją pracę... Obiecaj mi, że już nigdy więcej tak nie zrobisz, okej?
- Tylko jeżeli obiecasz, że ty już nigdy więcej nie spotkasz się z Patrickiem - odpowiada, również podnosząc się na ramieniu.
- Przecież wiesz, że nie mogę, zwłaszcza po tym co dzisiaj dla mnie zrobił. Ja rozumiem, że zazdrość cię ponosi, ale musisz mi ufać...
- Tobie ufam, ale jemu jakoś już nie bardzo - stwierdza fukając z oburzenia.
- Jeszcze zmienisz zdanie. A teraz w ramach podzięki, co powiesz na wspólną kąpiel?
- Wolałbym kolację... Tylko żartowałem! - dodaje na widok mojej oburzonej miny.

__________________________________

Siemankoo :*
Oto jest nowy rozdział i uwaga coś nowego... PODOBA mi się :D Pisząc go w między czasie pomogłam dziadkowi zaprawić okno, upiec ciasteczka i pooglądać TV, także pisało mi się go z przyjemnością, chociaż nad końcówką musiałam się nieźle namęczyć.  Myślę, że kolejny rozdział pojawi się jakoś przez majówkę, więc już nie długo :) Myślę, że wątek kina pociągnę w kolejnym rozdziale, bo w tym już nie miałam siły.
A teraz chciałam was poinformować, że dodałam swojego bloga do spisu opowiadań o One Direction, a adres znajdziecie tutaj. Każdej z was, która pisze swoje opowiadanie o 1D  proponuję, żeby dodała je do tego spisu :)

środa, 10 kwietnia 2013

AKTUALNOŚCI

Cześć Mordziaki wy moje najukochańsze :*
Słuchajcie dzisiaj nie mam dla was rozdziału tylko pewien komunikat. Mianowicie chcę was poinformować, że kolejny rozdział pojawi się dopiero po moich egzaminach (23-25 kwietnia), czyli pięćdziesiątka siódemka będzie najprawdopodobniej w sobotę 27 kwietnia. Mówię wam o tym, dlatego, żebyście nie musiały wchodzić piętnaście tysięcy razy dziennie na tą stronkę, a każde wejście kończyłoby się przekleństwem w moim kierunku, że wciąż nie ma rozdziału :D. Także nie martwcie się nic mi nie jest, blog nie zostaje zakończony bo rozdział będzie na pewno, jedynie z "lekkim" opóźnieniem :)).