poniedziałek, 14 października 2013

63. Wyjazdy

*Vicky*

Wszystko się w miarę uspokoiło. Niall chodzi cały czas uśmiechnięty i wszystkich wkoło zaraża dobrym humorem, tylko na twarzy ma ogromnego siniaka i ciężko ma poruszać palcami u prawej dłoni, ale on uparcie twierdzi, że to nie ma znaczenia. Dzwoniłam do szpitala by dowiedzieć się co z Patrickiem, ale przez telefon nie chcieli podać mi żadnej informacji. Udało mi się tylko wyciągnąć, że jest w ciężkim stanie, ale przeżyje. To mi wystarcza, Nialler nie zrobił żadnego głupstwa... O ile można to tak nazwać.
A jeśli chodzi o tego blondyna, to właśnie ktoś oplata mnie swoimi mocnymi ramionami w talii i przytula z całej siły.
- Przyjadę dzisiaj po ciebie do szkoły, chcesz? - pyta, a ja odwracam się do niego przodem z szerokim uśmiechem.
- A może w ogóle do niej nie pójdę... Zostaniemy sobie w domu i porobimy jakieś głupoty - stwierdzam z błyskiem w oku i zaczepnie zagryzam wargę.
- O nie, ty idziesz do szkoły moja droga. Nie chcę by znowu cię wyrzucili, bo będziesz chodzić na wagary z mojego powodu. Ale wszystko można nadrobić, mamy przed sobą całe życie kochanie - dodaje na widok mojej zawiedzionej miny, a ja mu ufam, bo niby co mogłoby nas rozdzielić?

*Amy*

Miało być normalnie, jakby tej rozmowy nigdy nie było, a jednak wszystko się zmieniło. Odnosimy się do siebie z większą powagą, ale i czułością. Zayn przestał mi dogadywać, wręcz przeciwnie stara się pomóc mi na każdym kroku co chwile posyłając w moją stronę te swoje łobuzerskie uśmiechy, a ja już nie wkurzam się na niego o byle co.
Chociaż nie wiem co będzie z Jamesem. Za kilka minut powinien tu przyjść, po raz pierwszy odkąd wybiegł z wściekłością z tego samego pokoju.
Wstrzymuję chwilowo oddech, gdy ktoś puka do drzwi, a potem wchodzi do środka. Uśmiecham się ze smutkiem, a moje serce boleśnie przyspiesza swój rytm na jego widok.
- Cześć James... - szepczę robiąc kilka kroków w jego stronę.
- Wróć do mnie, moje życie bez ciebie nie ma sensu - stwierdza bez jakiś niepotrzebnych wstępów, błagalnie na mnie spoglądając, a ja bez zastanowienia wpijam się w jego wargi.
- Nigdy więcej mi tego nie rób, dobrze? - proszę, a on bez zastanowienia kiwa potwierdzająco głową.
- Przepraszam, ja.. obiecałem ci, że nigdy cię nie zostawię, a chwilę później praktycznie rzecz biorąc to zrobiłem. Jestem taki sam jak on. Przepraszam, że jestem taki beznadziejny, ale to dlatego, że tak bardzo mi na tobie zależy i po prostu boję się, że cię stracę - mówi cichym głosikiem, który jest przepełniony niemym bólem. Przytulam go z całej siły, a on już nic nie mówi, tylko tuli mnie tak jak dawniej.
Drzwi otwierają się z hukiem. Odsuwam się od niego niechętnie.
- Wiesz, że ludzie wymyślili coś takiego jak pukanie? - pytam z irytacją.
- Chciałem tylko was poinformować, że jadę z Lou na zakupy i po drodze możemy was podrzucić do szkoły, a popołudniu wszyscy idziemy do Nialla i Vicky na obiad - stwierdza niewinnym głosikiem Harry.
- W porządku możecie nas podrzucić - odpowiada spokojnie James, zanim ja zdążam wyrzucić loczka z pokoju. Obracam się z oburzeniem, ale nie mam nic do gadania. Black posyła mi łobuzerski uśmiech i podaje plecak delikatnie popychając w stronę drzwi.

*Vicky*

Uwielbiam wiosnę, gdy wszystko powraca do życia. Drzewa i trawa ponownie się zielenią, a w powietrzu czuć radość. Wiosną wszystko wydaję się takie proste, nawet matematyka. Zwłaszcza wtedy, gdy tuż obok siedzi Olivia i szeptem podaje mi odpowiedzi do zadań.
 Wychodzimy z klasy równo z dzwonkiem, zanim ktokolwiek zdąży nas zatrzymać. Nauczyciel podaje jeszcze zadanie domowe, ale kto by się tym przejmował?
- Wpadniesz do nas dzisiaj na obiad? - pytam, gdy powolnym krokiem wychodzimy ze szkoły.
- No nie wiem... To o której mam być? - przewracam oczami słysząc radość w jej głosie.
- Pojedziemy od razu do mnie, a teraz pozwól, że ci kogoś przedstawię... - mówię łapiąc ją za rękę i ciągnę ją w stronę parkingu. Przygląda mi się z przerażeniem i stara się wyrwać, ale w końcu się poddaje i posłusznie idzie za mną. Od razu go dostrzegam. Opiera się o maskę swojego samochodu, w szarej bluzie z naciągniętym kapturem na głowę. W dłoni trzyma ogromny bukiet czerwonych róż. Twarz skrycie chowa za swoimi ray-banami, ale i tak większość się zorientowała, że tu nie stoi zwykły chłopak. Kilka dziewczyn zatrzymało się w pobliżu i lustruje go uważnym spojrzeniem, w odpowiedzi poprawia nerwowym ruchem kaptur i rozgląda się wokół. W końcu mnie dostrzega i jego wargi rozciągają się w szerokim uśmiechu. Odruchowo puszczam dłoń Olivii i zaczynam biec w jego stronę. Wyciąga ramiona w moją stronę, a ja bez zastanowienia oplatam go nogami w pasie i całuję na powitanie.
Odsuwam się od niego gdy w pobliżu słyszę zduszone piski. Zsunął mu się kaptur z głowy i teraz już nie ma wątpliwości, że to sam Niall Horan przyjechał po zwykłą dziewczynę do szkoły.
Pospiesznie wpycham go do samochodu i wołam Olivię, zanim na dobre rozpęta się całe zamieszanie.
- To jest własnie mój chłopak - stwierdzam z uśmiechem, gdy blondyn stara się wyjechać z parkingu.
- Nie kłamałaś na żywo jest jeszcze przystojniejszy! - woła Olivia z zachwytem, a ja wybucham śmiechem.
- Naprawdę tak powiedziałaś? - wtrąca się niepewnie Nialler, przez chwilę przyglądając mi się z czułością.
- Może coś tam kiedyś wspomniałam... - stwierdzam usilnie wpatrując się za okno.
- Wspomniałaś? Daj spokój Vicky, ty cały czas o nim nawijasz! Serio ciężko znaleźć jakiś inny temat niż wasz wspaniały związek, to nie fair, że macie tyle szczęścia - dodaje Oliv, a ja czuję jak moje policzki robią się całe czerwone. Niall cicho się śmieje, ale wygląda na zadowolonego.
- To gdzie cię odwieźć?
- Ona jedzie do nas. Zaprosiłam ją na obiad, no wiesz jest waszą fanką i chciałam, żeby poznała resztę chłopaków - tłumaczę wzruszając ramionami.
- Naprawdę? To który z nas ci się najbardziej podoba? - pyta blondyn spoglądając w wsteczne lusterko.
- Niall! - syczę w jego stronę, bo dobrze znam odpowiedź na to pytanie. - Oliv nie musisz odpowiadać, on cię podpuszcza - dodaję, a ona posyła mi wdzięczne spojrzenie.
- Ale mnie to ciekawi... Zresztą nie ważne, dowiem się tego za chwilę - stwierdza wzruszając ramionami, gdy zatrzymuje samochód na podjeździe.
Niall po wejściu do domu od razu kieruje się do kuchni, skąd dochodzą wspaniałe zapachy, z pewnością już coś ugotował, a Olivia niepewnym krokiem przechodzi z pokoju do pokoju i przygląda się wszystkiemu z wyraźnym zaangażowaniem.
- Słuchaj głupia sprawa, ale mogłabyś mi pożyczyć coś do ubrania? Chciałabym jakoś wyglądać... - stwierdza niepewnie zagryzając wargę.
- Jasne, nie ma problemu. Bierz co chcesz, a ja za ten czas pójdę wziąć szybki prysznic - mówię, otwierając szafę wypełnioną po brzegi ubraniami, po czym kieruję się do łazienki.
Piętnaście minut później gdy wychodzę pięknie pachnąca truskawkowym żelem pod prysznic słyszę jak Olivia rozmawia z Niallem na dole, tam też się kieruję.
Wszystko jest już przygotowane, talerze i kieliszki rozstawione na stole, a Nialler przebrany. Oliv wybrała tą samą sukienkę, którą kiedyś Harry wybrał dla mnie, gdy usilnie starał się nas pogodzić z Niallem.
- Widzę, że ty też kojarzysz tą sukienkę - mruczy mi blondyn do ucha, gdy dostrzega mój uśmiech na widok ubrania Oliv.
- Już mi wszystko opowiedział, myślę, że to dobry wybór skoro Harry też ją wybrał - stwierdza niepewnie blondynka, a Horan jak zwykle szybko podłapuje temat.
- Aha! Czyli podoba ci się Harry, mówiłem, że się tego dowiem... - dodaje wzruszając ramionami.
- Co? Wcale nie! - zaprzecza zbyt pospiesznie, żeby można jej było uwierzyć, a dodatkowo się rumieni.
- Tylko muszę cię ostrzec, że on raczej woli te starsze dziewczyny... - stwierdza wzruszając ramionami, a ja rzucam mu wściekłe spojrzenie. - No co?
- Czasem jak coś powiesz to normalnie mam ochotę cię...
- ...pocałować? - wpada mi w słowo, a ja ciężko wzdycham, na podkreślenie mojego ciężkiego życia. Jednak zanim udaje mi się odpowiedzieć to rozlega się dźwięk dzwonku do drzwi.
- Otworzę! - wołam zanim ktokolwiek zdąży mnie uprzedzić i biegnę do drzwi.
Wpuszczam do środka całą zgraję głodomorów uprzednio z każdym witając się buziakiem w policzek.
- Dobrze cię widzieć siostra - stwierdza James na mój widok, a ja się uśmiecham.
- Was też, zwłaszcza gdy jesteście razem - odpowiadam wskazując na splecione dłonie Amy i Jamesa.
- Okej, chcę żebyście kogoś poznali. To jest Olivia, z którą chodzę teraz do szkoły, a to jest Zayn, Louis, Liam, Harry chodź ich pewnie nie trzeba przedstawiać no i Amy z Jamesem, który jest moim bratem, a ten z tyłu to Jack.
- Miło was poznać - stwierdza niepewnym głosem Oliv, po czym przechodzi do wymieniania się uściskiem dłoni z każdym z poznanych. Ja w tym czasie rozsiadam się wygodnie przy stole, a po chwili cała reszta bierze ze mnie przykład.
- Jak się czujesz? - pyta James, troskliwie mi się przyglądając.
- Teraz już dobrze. A ty kiedy wyjeżdżasz?
- W sobotę, ale w sumie to mi się wcale nie chce...
- Black dokądś wyjeżdża? Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - wtrąca się Zayn z błyskiem w oku.
- Bo to nie twoja sprawa - warczy James, a ja zaczynam się śmiać.
- Oni tak mają od dłuższego czasu, bo każdy z nich chce być z Amy - tłumaczę Olivii, ale ona mnie nie słucha, ponieważ jest zbyt zaaprobowana siedzącym tuż obok niej Harrym.
W między czasie Niall zdążył już każdemu nałożyć ogromną porcję lasagni i nalać kieliszek wina.
-  Słuchajcie chciałem coś powiedzieć - zaczyna mój blondynek w momencie gdy wszyscy kończą jeść. Przyglądam mu się z ciekawością, ale on tylko posyła mi tajemniczy uśmiech.
- Tylko nie mów, że się oświadczasz! - woła Harry z cwaniackim uśmiechem, a mnie robi się gorąco na samą myśl o tym.
- Harry idioto! Zero wyczucia, na pewno chcą nam powiedzieć, że Vicky jest w ciąży - stwierdza Lou, uderzając loczka z otwartej dłoni w głowę.
- Co? Od kiedy jestem w ciąży? - pytam ze zdziwieniem, a wszyscy wybuchają śmiechem.
- Chciałem wam powiedzieć, że poprosiłem Paula o dwa tygodnie urlopu, bo zabieram Victorię do Irlandii - mówiąc to cały czas patrzy mi prosto w oczy.
- Naprawdę? - szepczę ze łzami w oczach. Niall tylko kiwa głową na potwierdzenie, a ja przytulam go z całej siły.
- Jesteście zdecydowanie zbyt słodcy - stwierdza Harry.
- To samo im powiedziałam! - wtrąca Olivia z szerokim uśmiechem, jednak loczek to ignoruje.
- Chwila czy my też dostaliśmy te dwa tygodnie wolnego? - pyta Liam.
- No jakby nie patrzeć to niczego nowego beze mnie nie zrobicie, więc raczej też - odpowiada Niall znad mojego ramienia.
- Wiecie co? Ja idę zapalić, zaraz wracam - wtrąca się Zayn powoli podnosząc się od stołu.
- Zapalić? Czekaj idę z tobą - mówię, chcąc podnieść się z kolan Horana, ale on łapie mnie za nadgarstki uniemożliwiając mi to.
- Chyba coś mi obiecałaś... - mruczy mi do ucha, a ja wykręcam młynka oczami.
- Tylko jednego, no proszę...
- To co idziesz czy nie? - pyta wyraźnie się niecierpliwiąc Zayn.
- Ja idę - stwierdza James podnosząc się od stołu.
Na chwilę zapada cisza pełna napięcia, wszystkie oczy kierują się od mojego brata do Malika. Od kiedy to dwóch wrogów chodzi razem na fajkę? Nawet ja zapominam chwilowo o głodzie nikotynowym zbyt przejęta dalszym losem wypadków. W końcu Zayn wzrusza ramionami.
- Jak chcesz - stwierdza obojętnym głosem i powolnym krokiem wychodzi do drzwi, a tuż za nim James.
- Nie sądzicie, że to trochę dziwne? - pyta Louis, gdy tylko słychać trzask drzwi wyjściowych.
- Bardziej mnie ciekawi od kiedy James pali... - mruczy niezadowolonym głosem Amy.
- A ja myślę, że on chce po prostu pogadać z Zaynem bez świadków - stwierdza Jack wzruszając ramionami.

*James*

Wszystko już sobie idealnie zaplanowałem. Skoro wyjeżdżam na miesiąc do Francji muszę zadbać o to by było jak najmniejsze prawdopodobieństwo, że Malik odbije mi Amy. Wiadomo, że dopóki się nienawidzimy nie będzie miał skrupułów by coś takiego zrobić, ale jeśli zostaniemy kumplami... Przecież nie odbije koledze dziewczyny...
- Nie dzięki - mówię, gdy Zayn podsuwa mi paczkę papierosów. Przez chwilę przygląda mi się uważnie.
- Wiedziałem, że nie palisz, więc czego ode mnie chcesz? - pyta zaciągając się dymem.
- Chcę się pogodzić. No wiesz zakopać wojenny topór i w ogóle... - stwierdzam niepewnie wyciągając do niego dłoń.
- Dlaczego? Nagle chcesz się ze mną kumplować...
- Nie chcę się z tobą kumplować. Po prostu chcę się pogodzić, koniec tematu - tłumaczę zmęczonym głosem. - To jak będzie? - dodaję, a Zayn przez chwilę się waha, ale w końcu ściska moją dłoń.
- I jeszcze jedno... - zaczynam, ale mi przerywa.
- Tak wiem mam się nie zbliżać do Amy, bo to twoja dziewczyna i mnie zabijesz jeżeli ją tylko tknę. Wyobraź sobie, że też kiedyś z nią byłem i taki palant się do niej dowalał... - mruczy z ironią, a ja się uśmiecham.
- Po prostu się nią zaopiekuj. Wiem, że ją kochasz i nie pozwolisz jej nikomu skrzywdzić - to stwierdzenia kosztuje mnie wiele wysiłku, ale mimo to wypowiadam je na głos. Zayn spogląda na mnie ze zdziwieniem, ale nic mówi. Po prostu kiwa głową, a mi to wystarcza.

*Vicky*

Odkąd Niall powiedział, że chce mnie zabrać do Irlandii nie myślę o niczym innym. Zastanawiam się co mam ze sobą zabrać i jak się zachowywać. Chyba jeszcze nigdy się tak nie stresowałam.
- A co jeśli twoja rodzina mnie nie polubi? - pytam żałosnym głosikiem. Siedząc na łóżku podciągam nogi do góry i otaczam je ramionami, ciężko wzdychając. Blondyn, który własnie się przebiera, odwraca się od szafy  i spogląda na mnie rozbawionym wzrokiem.
-  Jak mogą cię nie polubić? Przecież jesteś ideałem... - stwierdza zrzucając z siebie koszulkę.
- Ale naprawdę chcesz mnie tam zabrać? Wiesz, poznanie rodziców to strasznie poważny krok - ciągnę temat, a Nialler klęka przede mną by móc spojrzeć mi prosto w oczy.
- A mieszkanie wspólnie to nie jest poważny krok? A niedoszła adopcja nie była poważna? Zresztą ja znam twoich rodziców praktycznie już od pierwszego dnia jak się poznaliśmy... - stwierdza wzruszając ramionami.
- Moi rodzice to co innego - bagatelizuję sprawę.
- Chyba nie byłoby im miło, gdyby to usłyszeli - szepcze Niall zaledwie muskając moje usta.
 - Właściwie, to skąd wiedziałeś, że mam teraz dwa tygodnie ferii wiosennych? Przecież każda szkoła ustala je sobie indywidualnie... - pytam, chwilowo go od siebie odsuwając.
- Byłem w sekretariacie, zanim zdążyłaś wyjść dzisiaj ze szkoły, a tam powiedzieli mi, że od tego piątku masz dwa tygodnie wolnego, więc pomyślałem, czemu by tego nie wykorzystać... Zwłaszcza, że po tych wszystkich ostatnich zdarzeniach myślę, że przyda ci się odrobina odpoczynku - tłumaczy z łobuzerskim uśmiechem.
- Tak, odpoczynek to  faktycznie fajna sprawa - mówię cichutkim głosikiem, kreśląc nikomu nie znane wzory na jego nagim torsie.
Chłopak gwałtownie podciąga się na ramieniu i zaczyna mnie zapalczywie całować.

Cały tydzień mija mi strasznie szybko. Przed feriami w szkole mamy masę nauki, a jakby tego było mało dostajemy kilka wypracowań na czas wolny, abyśmy na pewno nie zapomnieli o szkole. Po feriach mają się rozpocząć pierwsze lekcje praktyczne, takie na poważnie. Dostaniemy modela i mamy wykonać własną sesję, najlepsi w nagrodę dostaną staż w jednej z gazet, gdzie będą wykonywać zdjęcia sławnym ludziom, gdyby udało mi się znaleźć w grupie tych kilku osób to byłoby naprawdę coś.
Przez nawał nauki praktycznie w ogóle nie widuję się z Niallem. Zresztą on przed takim długim wolnym ma teraz masę rzeczy do załatwienia związanych z zespołem. Ostatnie wywiady i poprawki, a wieczorami dają koncerty, więc zazwyczaj gdy on wraca to ja już śpię, a rano sytuacja jest dokładnie odwrotna, a ja nie mam sumienia go budzić, wiedząc jak ciężko pracuje.
Aczkolwiek w tej w chwili nie mam innego wyboru i muszę go obudzić chyba, że chcemy spóźnić się na samolot.
Delikatnie szturcham go w ramię, ale w odpowiedzi tylko obraca się na drugi bok, niewyraźnie mrucząc coś pod nosem. Wywracam oczami z szerokim uśmiechem po czym pochylam się nad śpiącym chłopakiem i zaczynam cicho szeptać.
- Kochanie, musisz już wstać. Nie wiem czy pamiętasz, ale dzisiaj mamy lecieć do twoich rodziców...
- Leć sama, pozdrów ode mnie mamę - stwierdza zaspanym głosem, nawet na mnie nie spoglądając.
- Jak to sama? Nialler do jasnej cholery wstawaj! - wołam starając się ściągnąć z niego kołdrę. W końcu spogląda na mnie oburzonym i jednocześnie zaspanym wzrokiem.
- Czy ja cię budziłem jak chciałaś się wyspać? Jakoś sobie nie przypominam, więc bądź tak dobra i sprawdź czy wszystko spakowałaś, a ja jeszcze chwileczkę się zdrzemnę - odpowiada, starannie przykrywając się kołdrą, którą wyrwał mi z ręki.
Spoglądam na niego z nie do wierzeniem. Szybkim krokiem wychodzę z sypialni, a po chwilę wracam wraz z miską lodowatej wody.
- Przepraszam kochanie, ale sam się o to prosiłeś - mruczę z sarkazmem po czym wylewam wszystko na śpiącego Irlandczyka.
Chłopak zrywa się z łóżka i spogląda na mnie wściekłym spojrzeniem. Wymija mnie bez słowa, a po chwili wraca do pokoju starannie wycierając włosy ręcznikiem. Zatrzymuje się przed szafą i w milczeniu zaczyna wyjmować ubrania.
- Chyba się nie obraziłeś? - pytam, obserwując go z rozbawieniem.
- Ależ skąd! Uwielbiam jak ktoś z samego rana wylewa na mnie kubeł zimnej wody - stwierdza z ironią, a ja mimowolnie krzywię się na dźwięk jego wkurzonego głosu. - Nie ważne, masz rację musimy się powoli zbierać. Za kilka minut powinien po nas przyjechać Zayn. Odwiezie nas na lotnisko - tłumaczy na widok mojej pytającej miny.
Schodzimy powolnym krokiem na parter, gdzie stoją już nasze walizki. Niall pospiesznie pochłania kanapkę, po czym zaczyna wynosić nasze bagaże przed dom. Po chwili pojawia się Zayn i nim uda mi się nawet obejrzeć pędzimy szarymi drogami Londynu.
- Bawcie się dobrze i mimo wszystko uważajcie na siebie, okej? - pyta Malik, gdy tylko udaje mu się zaparkować przed ogromnym budynkiem lotniska.
- Jasne, niby co by mogło nam się stać? - bagatelizuje Niall, naciągając kaptur na głowę.
- No nie wiem, tak się mówi jak się żegna z kimś na dłuższy czas - stwierdza Zayn wzruszając ramionami, a blondyn wykręca młynka oczami, po czym wyskakuje z samochodu i wyciąga z bagażnika nasze walizki.
- Zayn pilnuj ich i nie namieszaj już więcej w życiu Amy - stwierdzam cichym głosem, a on niechętnie przytakuje. Przytulam go z całej siły.
- Ej bo będę zazdrosny! - woła niezadowolonym głosem Niall, przez co zaczynamy się śmiać.
- Okej spadajcie już, bo się zaraz rozkleję - mówi czarnuszek delikatnie popychając nas w stronę wejścia.
W miarę sprawnie przechodzimy odprawę i wchodzimy na pokład samolotu. Rozsiadam się wygodnie w fotelu, a Niall od razu łapie moją dłoń i mocno ją ściska, dobrze wiedząc jak panicznie boję się lotów.

*Amy*

- Panno Bloom nie przypominam sobie, aby pani jechała z nami na wymianę - stwierdza dyrektorka na mój widok. Moje policzki pokrywa odcień delikatnego różu, ale nie daję się zbytnio wyprowadzić z równowagi.
- Chcę się pożegnać z Jamesem - tłumaczę wzruszając ramionami. Przez chwilę mierzy mnie spojrzeniem, ale posłusznie wchodzi do budynku szkoły, a po chwili wychodzi James.
- Co ty tu robisz? - pyta z troską w głosie.
- Przyszłam się pożegnać... Wcale nie chcę żebyś sobie jechał na tak długo - odpowiadam żałosnym głosikiem, a on przytula mnie z całej siły.
- Ja też nie chcę cię zostawić, ale teraz już za późno. Strasznie cię kocham, wiesz? - szepcze, a ja tylko mocniej do niego przywieram.
- Obiecaj, że nie zakochasz się w jakiejś pięknej Francuzce... - proszę go, a on cicho chichocze.
- Obiecuję ci ma belle* - dodaje po czym muska moja usta, a ja przyciągam go najbliżej jak tylko mogę.
Nasze czułe pożegnanie przerywa wjazd minibusu na parking, który ma ich zawieść na lotnisko.
Spoglądam na Jamesa ze smutkiem.
- Ucz się pilnie i dzwoń co jakiś czas - szepczę, starając się za wszelką cenę powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu.
- Nie długo wrócę... - stwierdza po czym całuje mnie po raz ostatni, tak jakby już nigdy więcej miał tego nie robić. Wcale nie podoba mi się ten pocałunek.
Zarzuca plecak na ramię i nie oglądając się już za siebie wsiada razem z resztą osób do minibusu. Po chwili macha mi przez szybę, a ja odpowiadam ten gest tak długo, aż biały samochód nie znika za bramą szkoły.

* ma belle z francuskiego oznacza "moja piękna"
____________________________________

Jest źle. 
Z moją częstotliwością dodawania rozdziałów, ale i z waszymi komentarzami.
Ja nie mam kompletnie czasu, aby napisać choćby jedno zdanie, a wy uważacie, że jest niepotrzebne pozostawienie po sobie śladu. Ja ranię was, wy ranicie mnie (o ile można to nazwać tak mocnymi słowami). Niby jesteśmy kwita, ale muszę zaznaczyć pewien fakt. Zauważcie, że gdy pod jednym rozdziałem pozostawiacie duża ilość komentarzy, rozdział pojawia się dwa, a nawet trzy razy szybciej, bo mam większą motywację i chęć do pracy, za wszelką cenę staram się znaleźć czas, nawet jeśli przez to czasem zawalam coś do szkoły. Komentarzy jest mało, wtedy wciąż mam nadzieję, że to się zmieni, więc nie chce dodawać czegoś nowego, bo może ktoś jeszcze nie wyraził swojego zdania o poprzednim rozdziale. Zamiast pisać rozdział zajmuję się rzeczami, które zdecydowanie dłużej mogłyby poczekać, bo nie widzę sensu dodawania czegoś, skoro to poprzednie wam się nie spodobało... Może stwierdzicie, że nie mam prawa mówić czegoś takiego po ponad miesięcznej przerwie pomiędzy rozdziałami, ale tak właśnie jest. To jedyny mój komentarz do tego rozdziału. Nie będzie żadnych wytłumaczeń, bo wiem, że i tak was zawiodłam, nie będzie przeprosin, bo wiem, że jeszcze nie jeden raz będą tak długie przerwy.