Z kina wypadłam niczym huragan i od razu skierowałam się w stronę domu One Direction. Rozmowę, którą za chwilę miałam odbyć z niejakim Niallem Horanem z pewnością nie miała należeć do przyjemnych.
Nie miałam cierpliwości by zadzwonić dzwonkiem i czekać sobie spokojnie pod drzwiami więc po prostu je pchnęłam i weszłam do środka. Lou, który właśnie szedł po schodach z talerzem kanapek obrócił się na dźwięk, a raczej huk zamykanych drzwi.
- Co jest grane? - zawołał zdezorientowany. Zignorowałam to pytanie.
- Idziesz z tymi kanapkami do naszego jakże pięknego blondyna? - warknęłam. Niepewnie pokiwał głową, że tak. - Świetnie, daj to ja mu je zaniosę - w moim głosie było coś takiego, przez co bał mi się zaprzeczyć. Podał mi talerz i wymamrotał coś co zabrzmiało: "I tak miałem iść do El..." i szybko ruszył do drzwi wyjściowych. Brawo Black budzisz postrach wśród przyjaciół w dodatku starszych i warto pamiętać, że to był chłopak. Uśmiechnęłam się z satysfakcją. Chwila w której mogłam patrzeć na zdziwienie w oczach Louisa, a następnie na jego szybko ewakuację z zasięgu mojej złości lekko mnie podbudowała. Ale nie po to tu przyszłam, żeby znęcać się nad biednym Tomlisonem. Z każdym krokiem zbliżającym się do drzwi na końcu korytarza, za którymi w tej chwili powinien znajdować się niebieskooki, oczywiście jeżeli nie jest u tej swojej blondyny, czułam jak w gardle rośnie mi wielka gula, serce podjeżdża do gardła z niewiarygodną szybkością, a następnie zaczyna bić tak szybko, że to aż dziw, że Niall tego nie słyszy. Moja pewność siebie gdzieś wyparowała. Zawahałam się czy pukać, czy po prostu wejść. Po zastanowieniu przystałam na pierwszy wariant. Wzięłam głęboki oddech i niepewnie zastukałam w drzwi.
Cisza.
Żadnego "Proszę!" lub "Możesz wejść." Pomału zaczęłam naciskać klamkę by po chwili minimalnie uchylić drzwi. Spał. Nie wiem czemu, ale ten fakt, że on sobie śpi w najlepsze gdy ja tu wariuję czemu mnie okłamuje podziałał na mnie jak płachta na byka. Nabrałam tyle powietrze do płuc ile tylko zdołałam i już miałam je wypuścić z jakimś okrzykiem, ale nie wiedziałam z jakim. Zrezygnowana po prostu podeszłam do łóżka i kilkukrotnie poszturchałam go w ramię. Otworzył zaspane oczy. Najpierw spojrzał na mnie nieprzytomnie, a potem szeroko się uśmiechnął.
- Cześć, ale pobudki to znam przyjemniejsze - powiedział siadając na łóżku i porywając jedną kanapkę z talerza.
- Pobudki znasz przyjemniejsze? Te którymi budzisz mnie czy tą blondynę? - słysząc te dwa zdania zadławił się kanapką. Gdy w końcu przestał się krztusił z trudem wymamrotał:
- Jaką blondynę? - patrzył na mnie jak na wariatkę. Świetnie jeszcze może ja sobie to wszystko wymyśliłam. Prychnęłam niczym rozjuszona kotka.
- TĄ DO KTÓREJ ZNIKASZ CO NOC! - krzyknęłam wytrącając mu kanapkę z ręki. Spojrzał na mnie najpierw tak jakbym wymierzyła siarczysty policzek, potem z miną zbitego psiaka, a na końcu z wyrazem ulgi.
- O to ci chodzi! Cholera, ale mnie przestraszyłaś - rzucił z wyrzutem porywając następną kanapkę. Cudnie, teraz to on ma jeszcze do mnie wyrzuty, że chcę się dowiedzieć gdzie znika nocami.
- To może mi wyjaśnisz czym jest to TO? - spytałam oddychając głęboko.
- Wyjaśnić ci nie mogę - widząc, że już zamierzam mu przerwać skończył nieco głośniej. - Ale mogę ci to pokazać. Masz szczęście, że dzisiaj skończyłem tak to byś dalej nie wiedziała - odpowiedział wyraźnie czymś zadowolony. - Mam nadzieję, że ci się spodoba - zeskoczył z łóżka i zaczął naciągać na siebie ubrania, które wpadły mu w rękę. Porwał jeszcze jedną kanapkę i trzymając ją z daleka ode mnie, jakby bał się, że znowu mu ją wytrącę zadał pytanie: - To jak idziesz, chcesz to zobaczyć?
- Jeżeli to coś nie jest cycatą blondyną to chcę - odparłam z przekąsem, na co zachichotał, ale widząc moją minę szybko spoważniał.
- Gdzie ty idziesz? - spytał mnie gdy zauważył, że minęłam jego samochód.
- To trzeba do tego czegoś jechać? - odpowiedziałam pytaniem, marszcząc nos.
- Raczej tak - odparł, otwierając mi drzwi pasażera. Z westchnieniem wsiadłam do auta. - Mogę zawiązać ci oczy, żeby nie popsuć niespodzianki? - zapytał niepewnie.
- Jeżeli musisz - prychnęłam niezadowolona. Rozwiązał z mojej ręki bandamkę by po chwili ostrożnie zasłonić mi nią oczy.
- No to w drogę - zawołał wesoło.
***
- Jesteśmy na miejscu - dobiegł mnie pełen ekscytacji głos Nialla.
- To mogę odsłonić oczy? - spytałam ciągle dość oschłym tonem.
- NIE! - zawołał po czym zaśmiał się jak małe dziecko, które coś zbroiło, ale ominęła go kara.
Po chwili dobiegł mnie głos otwieranych drzwi.
- Podaj mi rękę - podałam z niechęcią. - Ostrożnie przy wysiadaniu - powiedział Irlandczyk, łapiąc mnie w pasie gdy niebezpiecznie się zachwiałam.
- Gdybym coś widziała to bym się nie chwiała - skomentowałam to z przekąsem. Odpowiedział mi cichym śmiechem.
- Okej to idziemy do środka - mówiąc to jedną dłoń położył na moich plecach, a drugą na udach. Poczułam jak tracę równowagę.
- Puść mnie! Mogę iść sama! - zaprotestowałam.
- Wiem, że możesz, ale tam jest dużo schodów, a nie chcę byś mi się przewróciła - odparł. Mimo, że nie widziałam jego twarzy to byłam pewna, że się cwaniacko uśmiechnął. W momencie gdy miałam się zapytać czy długo jeszcze będzie mnie niósł, poczułam, że odzyskuję grunt pod nogami, a następnie jak delikatnie rozwiązuje bandamkę z moich oczu. W pierwszej chwili oślepiło mnie światło, a w następnej zobaczyłam salon urządzony bardzo w moim guście, ale nie zauważyłam niczego co mogłoby wyjaśnić nocne zniknięcia niebieskookiego.
- No i ? Gdzie jest to coś? Ukryło się w pod kanapą?- spytałam z przekąsem.
- Patrzysz na to coś - odparł z rozbawieniem.
- Że co? Że niby ta kanapa? - spojrzałam na niego jak na głupka.
- No... też. Cały ten dom - odparł cierpliwie.
- Że niby znikałeś do tego domu na całe noce? Niby po co? Jest tu darmowa produkcja żelek czy jak? - zapytałam z sarkazmem.
- Nie głuptasie. To jest dom w którym razem będziemy mieszkać od twoich urodzin. Remontowałem go - odparł z politowaniem.
- Kupiłeś DOM?! - krzyknęłam z nie do wierzeniem, on to już chyba naprawdę jest chory.
- Nie, przyjrzyj się dobrze. Nic nie wydaje ci się znajome? - zapytał widocznie coraz lepiej się bawiąc. Niechętnie przeniosłam spojrzenie. Ruszyłam z salonu do innych pomieszczeń. Pomału zaczęło do mnie docierać, że znam rozłożenie tych pokoi. Blondyn cały czas szedł za mną z zadowoloną miną.
- To dom Susan, ale jak...? - spytałam go.
- Sus jest teraz cały czas na jakichś badaniach lub w szpitalu więc rzadko kiedy tu wpada, a nam powiedziała, że to będzie nasz dom. Jakieś trzy tygodnie temu zadzwoniła do mnie, że musimy się spotkać w sprawie domu. Na miejscu okazało się, że jeżeli chcemy to możemy już zacząć go remontować tak jak nam odpowiada, żeby zaraz pod adopcji móc się od razu wprowadzić. Dała mi klucze i podała adres, a ja załatwiłem ekipę remontową. Oni robili każdy pokój od podstaw przez dzień, a ja nocami kończyłem pokoje czyli układałem meble i tym podobne. Miałaś się dowiedzieć w dniu urodzin, taki prezent, ale jak sama już wiesz dowiedziałaś się wcześniej, w dodatku posądzając mnie o to, że cię zdradzam. Jak mogłaś tak pomyśleć? Przecież wiesz, że kocham cię najmocniej na świecie - przyglądał mi się badawczo, czekając na odpowiedź. Wbiłam spojrzenie w podłogę.
- Tak jakoś... na to wyglądało... wiesz, znikasz nocami i jesteś zmęczony... - wymamrotałam do swoich stóp. Zaśmiał się gorzko.
- Ile razy jeszcze mam ci tłumaczyć, że kocham tylko ciebie? - wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co odpowiedzieć. Westchnął. - To może, chcesz się przejść po domu? - pokiwałam głową, że tak. Po czym ruszyłam obejrzeć nasz dom.
Pierwsza była kuchnia. Ściany w kolorze beżowego, który delikatnie wchodził w żółć, meble ciemno brązowe w których znajdowały się lampki oświetlające to co leżało na blatach, lada, którą chciałam mieć w kuchni bo zawsze wydawała mi się najwspanialszym elementem tego pomieszczenia, oddzielała salon od kuchni.
- Niall jest idealna - powiedziałam ze wzruszeniem.
- To jeszcze nic, poczekaj, aż zobaczysz sypialnię - odparł z błyskiem w oku.
________________________________________________
trzydziestka-dwójka zgłasza gotowość do boju!
a więc zagadka się rozwiązała, wydaje mi się, że dość niespodziewanie ;D
jak widać, zmieniłam szablon, stwierdziłam, że potrzeba zmian, choć do poprzedniego mam jakiś sentyment bo zmieniłam go z ciężkim sercem. Męczyłam się z tym badziewiem ponad godzinę o.O więc mam nadzieję, że nie jest tragiczny ;)
JA chcę kolejjjny ;P kocham to nigdy tego nie kończ bo zbytnio to kocham ;**Marii
OdpowiedzUsuńUwielbiam.!. Kocham ten rozdiał,. Kto by na coś. Takiego wpadł.?. Chyba tylklo ty wariatko.!. ;* /wiki
OdpowiedzUsuńSzablon Świetny! ;D
OdpowiedzUsuńOdcinek Genialny ! <3
I zagadka się rozwiązała ;D Bardzo fajna ta Niespodzianka! :D
Czekam na NN ;**
Kocham to opowiadanie , jesteś świetna :) ~A
OdpowiedzUsuńSuuper dodawaj następnyy ;D
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego :) jestem pozytywnie zaskoczona
OdpowiedzUsuńCzekam na następny !
podejrzewałam że mieszkanie dla nich remontuje :P
OdpowiedzUsuńale on słodki :)
czekam na następny !
świetny :) czekam na nn
OdpowiedzUsuńJezusie, po tych twoich opisach, myślałam, że się poszczam ze śmiechu, ale jednocześnie zżerała mnie ciekawość, jak jeszcze nigdy. Dziewczyno, kooocham cię . :D :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://opowiadania--one-direction.blogspot.com/
tak myślałam że przygotowuje dla niej jaką niespodziankę, ale że aż taką to nie.:D Jak zwykle świetny i czekamy na następny.;>
OdpowiedzUsuńMasz nigdy nie przestawac pisac! Zabranam ci!:-D. Uwielbiam twojego bloga a najlepsze jest to ze dodajesz codziennie!
OdpowiedzUsuńSuper, rozdział, a ja mam pytanie, kiedy będzie koniec bloga, czyli tzw. epilog? Nie, że nie podoba mi się blog, tylko jestem po prostu ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*** xoxo
właśnie pomału zastanawiam się czy nie kończyć ;)
Usuńwiedziałam że chodzi o dom!
OdpowiedzUsuń