piątek, 22 czerwca 2012

18. Ostatni chłopak

- Ja bardziej - wymruczał. - Co powiesz na spacer? - spytał z niesamowitą energią.
- Ale teraz? - zdziwiłam się, musiała już dochodzić 1:00 w nocy.
- No chodź, nie daj się prosić tylko na godzinkę, a potem wrócimy i grzecznie pójdziemy spać. W końcu musimy być jutro wyspani na tą imprezę - wyszczerzył się.
- No dobra - wymknęliśmy się po cichu z domu.
Chodziliśmy pustymi ulicami Londynu. Co jakiś czas wtrącałam swoje historie o miejscu, które właśnie mijaliśmy.
- Oo, a za tym sklepem pierwszy raz się całowałam - Niall zatrzymał się po czym pociągnął mnie w miejsce o którym właśnie wspominałam. Oparł mnie plecami o zimną ścianę budynku.
- To może nie będzie twój ostatni pocałunek, ale za to z twoim ostatnim chłopakiem - powiedział poważnie, a w jego oczach igrały wesołe ogniki.
Powoli, delikatnie musnął moje wargi, by po chwili zaatakować je wręcz z brutalnością. Poczułam krople, zimnej wody na twarzy. Oderwaliśmy się od siebie by zobaczyć co się dzieje. Zaczął padać deszcz, który pomału przeradzał się w istną ulewę, a my staliśmy za tym sklepem, cali mokrzy i nie potrafiliśmy się od siebie oderwać.
Po jakimś czasie - nie wiem czy to była minuta, czy godzina - Niall się ode mnie odsunął.
- Musimy wracać bo będziesz chora - powiedział zachrypniętym głosem. Wiedziałam, że ma rację, ale nie miałam ochoty wracać, moje zmysły były nadto pobudzone, by tak po prostu wrócić do domu i położyć się spokojnie spać obok niego.
 - Daj spokój już i tak jesteśmy cali mokrzy.
- Fakt - zmierzył mnie wzrokiem. Moje ubranie ściśle przylegało, do mojego ciała idealnie podkreślając każdy kształt, każdą wadę i zaletę mojej figury. Z trudem podniósł wzrok, tak by patrzeć mi z powrotem w oczy.
- Mieliśmy wyjść tylko na godzinę - za wszelką cenę starał się, przekonać mnie do powrotu.
- Ale ty jesteś uparty - westchnęłam. - Dobra wracajmy.

***


*Niall*


Obudziły mnie pierwsze promyki słońca, Vicky jeszcze spała wtulona we mnie. Delikatnie, tak by jej nie zbudzić odgarnąłem jeden z niesfornych kosmyków włosów z jej twarzy po czym ostrożnie wyplątałem się z jej ramion. Wyjrzałem przez okno. Musiało dopiero świtać bo niebo było lekko zaróżowione.
Naciągnąłem na siebie ubrania, które przez noc zdążyły przeschnąć, napisałem karteczkę z wyjaśnieniem dlaczego tak wcześnie zniknąłem i cicho ruszyłem do drzwi.
Po drodze do domu wstąpiłem do TESCO na zakupy bo w naszej lodówce już nic nie ma. Przy okazji kupiłem część rzeczy potrzebnych na imprezę.
W domu panowała jeszcze cisza. Przygotowałem chłopakom śniadanie i ruszyłem do każdego z pokoju, żeby ich obudzić. Zacząłem od Louisa.
Szturchałem go, mówiłem do niego, ale nic nie skutkowało. W końcu wyszeptałem mu do ucha:
- Lou, ktoś właśnie ukradł wszystkie twoje marchewki! - w momencie otworzył oczy i wyskoczył z łóżka.
- GDZIE ON JEST?! - krzyknął, a ja zaniosłem się śmiechem.
- Nigdzie, ale jak już wstałeś to pomóż mi obudzić resztę, a potem trzeba zacząć dom przygotowywać.
- Jesteś okropny! Właśnie śniło mi się, że wszystkie marchewki świata mnie wielbiły! - rzucił urażonym tonem, ale posłusznie zaczął się ubierać.
- Ty idź obudzić Liama i Harrego, a ja obudzę Zayna.
- Okej - wybiegł z głośnym okrzykiem: "Hazziątko, kochanie czas na pełnowartościowe śniadanko!". Westchnąłem i udałem się do pokoju największego śpiocha. Pchnąłem drzwi i zacząłem krzyczeć:
- Malik śpiochu, wstawaj bo Liam dorwał się do twojego żelu... - dopiero teraz zauważyłem, że spod kołdry  Zayna wystaje druga, blond głowa. Zrobiłem się cały czerwony, wybąkałem ciche "przepraszam" i wymknąłem się stamtąd zanim zdążyli się porządnie rozbudzić.
- Gje est 'Ayn? - spytał Harry z pełną buzią na mój widok.
- Em... on nie jest sam... - wszyscy na mnie spojrzeli z ciekawością.
- To z kim?
- Z Amy - wyszczerzyłem się.
- Idziemy ich obudzić! - krzyknął Louis zrywając się od stołu.
- No nie wiem czy to dobry pomysł... Zayn nie będzie zachwycony jak tam wparujecie... - stwierdziłem z po wątpieniem.
- Niall ma racje. Poczekamy tutaj, aż wstaną nasze gołąbeczki - rzuciłem Liamowi spojrzenie pełne podzięki.  Harry i Lou wyglądali na zawiedzionych, ale usiedli z powrotem przy stole. Malik by mnie zabił gdyby się dowiedział, że to przeze mnie chłopacy dowiedzieli się, spał z dziewczyną.

***


*Zayn*

Patrzyłem z uwielbieniem jak Amy się przeciąga. Zauważyła, że ją obserwuję.
- Cześć kochanie, jak się spało? - uśmiechnęła się niewinnie.
- Wyjątkowo dobrze - odwzajemniłem uśmiech. - Idziesz ze mną na śniadanie czy ci coś przynieść? - spytałem.
- Idę z tobą, tylko poczekaj w coś muszę się ubrać - fakt, leżała w samej bieliźnie, która z pewnością więcej odkrywała, niż zakrywała, a taki widok jest przeznaczony tylko dla mnie.
Zeszliśmy na dół.
- Ooo nasi kochankowie. Jak się spało o ILE spaliście - spytał Harry z nicponiowatym uśmieszkiem. Zauważyłem jak Amy się rumieni.
- Bardzo dobrze nam się SPAŁO - odparłem szczerząc się.
- No domyślamy się, ale może zdradzicie JAKIE mieliście sny? - drążył temat Lou widocznie dobrze się bawiąc. Od odpowiedzi uratował mnie Liam.
- Przygotowaliśmy z Niallem listę rzeczy, których jeszcze brakuje na imprezę, skoczycie po nie z Amy?
- Tak - powiedziałem z wdzięcznością.
- To od razu mnie odprowadzisz do domu, żebym mogła się przygotować - zwróciła się do mnie Amanda.
- Zgoda - odparłem tym razem z niechęcią. Nie miałem ochoty rozstawać się z nią choćby na sekundę.

***


*Vicky*

Obudziłam się jak za pierwszym razem koło 8:00 i tak samo jak wtedy zamiast Nialla obok mnie leżała karteczka:

Obudziłem się przed 6:00. Stwierdziłem, że lepiej jak sobie pójdę zanim wstaną Twoi rodzice bo nie wydaje mi się, by byli zachwyceni faktem, że w pokoju obok ich córka spała z obcym chłopakiem.
Pamiętaj, że impreza zaczyna się o 15:00.
Kocham Cię
                                                                                       Niall
PS. Pożyczyłem Twoich kluczy od domu by zamknąć drzwi, są u mnie do zwrotu ;)


Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół by coś zjeść.
Po śniadaniu i oznajmieniu rodzicom, że dzisiejszą noc spędzę po za domem zadzwoniłam do Amy z pytaniem czy pomoże mi się wyszykować na imprezę. Nie była zbyt chętna by przyjść do mnie więc stanęło na tym, że to ja przyjdę do niej koło 13:00.

***


- Cześć stara! - rzuciła na powitanie Amy.
- Odezwała się młoda - wywróciłam oczami, po czym cmoknęłam ją w policzek na powitanie.
- To w co się ubierasz? - spytała już w u niej w pokoju.
- No w to co mam na sobie.
- Żartujesz? - spytała z lekkim nie do wierzeniem.
- Nie, czemu? - nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Eh, ja cię ubiorę - mówiąc to zaczęła wyrzucać z szafy swoje ciuchy.
- A mogę odmówić? - zapytałam z przerażeniem gdy rzuciła we mnie granatową sukienką.
- NIE! - westchnęłam i naciągnęłam na siebie ubranie.
- W porządku. Do tego czarne albo granatowe szpilki i będzie perfekcyjnie.
- Tylko nie szpilki - zaprotestowałam.
- Cicho- skarciła mnie. - A teraz siadaj, muszę cię uczesać i pomalować.
Zrobiła mi dość luźnego kłosa i makijaż z lekkim pazurem, ale naturalny. Swoje włosy pokręciła i postawiła na dużo mocniejszy makijaż. Ubrała się w sukienkę koloru starego różu i czarne szpilki.
O 14:23 ruszyłyśmy na imprezę, do chłopaków.

___________________________________________________

trololo mamy osiemnastkę :D
odpowiada wam ? :D
jakieś zastrzeżenia macie, albo jakieś pomysły co do opowiadania?
jak tak to mówicie bo szczerze powiedziawszy to mi się pomału kończą ;))

5 komentarzy:

  1. Dawaj następny. Boski, bo długii <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko następny !! <33 ten jest boski :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajefajny :D:D dawaj szybko następny :]

    OdpowiedzUsuń
  4. .KamCiaaa ! ;***22 czerwca 2012 19:46

    Świetne! ;D
    Lou i jego budzenie Hazzy :D Bezcenne :D
    Czekam na NN ;**

    OdpowiedzUsuń