poniedziałek, 25 czerwca 2012

21. Wyprowadzka

*Niall*

Leżałem na boku przyglądając się wtulonej we mnie Vicky, która pomimo promyków słońca przedzierających się przez zasłony ciągle spała. Koszula podwinęła jej się tak że, teraz ukazywała nieco więcej. Ostrożnie przykryłem ją kołdrą, ale sam nie mogłem zasnąć. W pamięci ciągle odtwarzałem jej głos powtarzający moje imię i to co się działo kilka godzin temu w tym pokoju. Wpatrywałem się zauroczony w jej delikatnie zaróżowione policzki gdy zarzuciła na mnie swoją nogę. Bałem się choćby drgnąć by jej nie obudzić. Co jakiś czas odgarniałem zagubiony kosmyk włosów z jej twarzy. Poduszka na której spała z pewnością od teraz będzie moją ulubioną.
- Mogę wejść? - dobiegł mnie cichy głos. Podniosłem się na łokciach i dojrzałem Liama. - Jeszcze śpi? - skinąłem twierdząco głową. - To ją obudź.
- Czemu? - spytałem niechętnie.
- Bo jest już po 11:00 a twoja księżniczka ma się pojawić w domu przed 12:00 - odparł Payne.
- Masz rację - westchnąłem ciężko, po czym delikatnie ściągnąłem z siebie jej nogę i wyszedłem z łóżka. Naciągnąłem na siebie świeżą koszulkę.
- Możesz nas zostawić? - zwróciłem się do Liama.
- Och, jeżeli muszę - wyszczerzył się. - To idę budzić resztę - powoli powlókł się do wyjścia.
Pochyliłem się nad nią po czym delikatnie musnąłem wargami jej usta.
- Dzień dobry Aniele, czas wstawać - wymruczałem spokojnie do jej ucha. Otworzyła zaspane oczy i zaczęła się przeciągać.
- To dzień dobry zapamiętam jako najwspanialsze powitanie - uśmiechnęła się. - Która godzina?
- Po jedenastej.
- Co? - wyskoczyła z łóżka. - Dlaczego mnie nie obudziłeś? - rzuciła z irytacją.
- No przecież cię właśnie budzę - odparłem z rozbawieniem.
- To nie jest zabawne! - ofuknęła mnie.
- Właśnie, że jest - uwielbiam się z nią droczyć.
- NIE!
- Nie? No to nie... - przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem łaskotać. - No chyba, że powiesz tak.
- Niall przestań! - krzyknęła, śmiejąc się perliście.
- To powiedz tak.
- Nialler..
- Nie słyszę!
- No dobra, tak.
- Słucham?!
- Tak, TAK! Ale już przestań - nie mogła przestać się śmiać.
- No dobra - puściłem ją.
- To widzimy się za chwilę - wzięła swoje ubranie i ruszyła w stronę łazienki. Złapałem ją za nadgarstki i przyciągnąłem z powrotem do swojego torsu.
- A buziak na pożegnanie? Możemy się długo nie zobaczyć... - wymruczałem na co odpowiedziała cichym śmiechem.
- Jesteś wariatem - ale posłusznie wspięła się na palce i obdarowała mnie gorącym pocałunkiem. - Teraz daj mi się ubrać, a potem odprowadzisz mnie do domu.

***


*James*

Dzisiejszą noc spędziłem na bolesnych rozmyśleniach, ale w końcu podjąłem decyzje. W tej chwili siedziałem w kuchni i czekałem na powrót Vicky oraz na rodziców, którzy jeszcze spali.
- Już nie śpisz? - dobiegł mnie głos mamy, wchodzącej do kuchni. Fakt była dopiero ósma, a ja już nie śpię - widok niespotykany.
- Nie mogłem spać - wymusiłem uśmiech.
- W porządku. Jak minęła impreza? - spytała powoli przygotowując śniadanie.
- Dość szybko - rzuciła mi pytające spojrzenie. - Nie miałem nastroju na zabawę i zaraz wróciłem do domu.
- Coś się stało? - przyglądała mi się z troską.
- Nie - widziałem, że chce zadać jeszcze jakieś pytanie, ale przerwał jej tata.
- Witam wszystkich. Ooo James już nie śpi? Co to się stało? - powiedział dość rozbawiony na mój widok. Wywróciłem oczyma.
- To ja poczekam na Vicky w salonie.
Czekając na moją siostrę oglądałem jakieś kreskówki. Dopiero po kilkunastu minutach dotarło do mnie, że nie wiem co oglądam. Westchnąłem i wyłączyłem telewizor. Przed samą dwunastą dobiegł mnie głos otwierania drzwi, a po chwili jak Victoria krzyczy "Cześć wszystkim" i rusza na górę. Dałem jej jakieś dziesięć minut na przebranie się i odświeżenie po całej tej imprezie i powlekłem się do kuchni.
- Em.. czy mogę was WSZYSTKICH prosić do kuchni? - zawołałem dość głupio się czując. Weszli rodzice i po chwili dołączyła moja siostra.
- Usiądźcie - poczułem się jeszcze głupiej, widząc, że słuchają moich komend. - Słuchajcie podjąłem pewną decyzję... - patrzyli na mnie z ciekawością. - Wyprowadzam się.
- Słucham?! - zawołała mama.
- No zmieniam adres zamieszkania - wytłumaczyłem dobitnie, wpatrując się w swoje dłonie.
- Ale jak wyprowadzam? Gdzie? Co się stało? - panikowała mama. Za to Vicky zadała tylko jedno pytanie :
- Dlaczego?
- Ja... doszedłem do wniosku, że czas zmienić otoczenie - powiedziałem niepewnie.
- W takim razie gdzie chcesz się wyprowadzić? - zapytał tata.
- Do... - zawahałem się lekko. - Do Nowego Yorku.
- GDZIE? - zawołali w trójkę.
- Tam gdzie słyszeliście - odparłem niechętnie.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Gdzie ty tam będziesz mieszkał?! - krzyknęła mama.
- James nie wygłupiaj się to ostatni rok w szkole, masz maturę! Nie możesz się przenieść w ciągu roku szkolnego bo ją zawalisz! - a ojciec jak zwykle przejmuje się tylko moją nauką. Tylko Vicky się nie odzywała, ale wiedziałem, że ona swoje przesłuchanie zacznie dopiero gdy zostaniemy sami. Westchnąłem.
- Mój kumpel mieszka w NY, już do niego dzwoniłem powiedział, że z chęcią przyjmie mnie pod swój dach, a szkoła to nie problem. Mam dobre oceny więc sobie poradzę.
- Ale nie możesz... - zaczęła mama.
- Właśnie, że mogę. Mamo mam 19 lat, jestem już dorosły, a zdania nie zmienię. Jedynie co to możecie mi życzyć powodzenia w nowym świecie - uśmiechnąłem się uspokajająco.
- No nie wiem... Syriuszu powiedz coś! - zwróciła się błagalnie do ojca.
- Uważam, że trzeba dać mu szansę. Jeżeli popełni błąd zawsze może do nas wrócić... - rzuciłem spojrzenie pełne podzięki tacie.
- No tak, ale to mimo wszystko zupełnie inny kontynent! W dodatku oddzielony od nas oceanem! - nie dawała za wygraną mama.
- Lily dość. On ma rację, jest dorosły i może podejmować takie decyzję. Gdyby co zna nasz numer - zakończył rozmowę tata. - Jadę na zakupy, jedziecie?
- Nie - odparliśmy równocześnie z Victorią.
- A ja z chęcią pojadę. Musimy sobie porozmawiać - stwierdziła mama.

***


*Vicky*

Gdy tylko usłyszałam jak rodzice odjeżdżają z podjazdu na zakupy ruszyłam do Jamesa pokoju. Weszłam bez pukania.
- Co ci odwaliło z tą wyprowadzką? - spytałam na wstępie. Spojrzał na mnie zza warstwy ciuchów i kartonów. - Ty się już pakujesz? - zaskoczył mnie.
- No... tak. Im szybciej się z tym uporam tym lepiej, nie? - uśmiechnął się smutno. - Siadaj - odgarnął część rzeczy z łóżka, robiąc mi miejsce.
- Więc dlaczego, taka decyzja? - spytałam delikatnie. Spuścił głowę.
- Bo obiecałem to Amy - odparł zrezygnowanym głosem.
- Coś ty znowu wczoraj zrobił?! - spytałam, czując jak wzbiera we mnie gniew.
- Powiedziałem, że dam jej spokój i zniknę z jej życia... Ja po prostu muszę się wyprowadzić, zrozum - wyszeptał łamliwym głosem.
- James debilu to nie znaczy, że musisz się od razu wyprowadzać na inny kontynent! - wybuchłam.
- Właśnie, że znaczy. Zrozum, że nie mam już siły codziennie udawać, że jest okej, że daje sobie radę, a w rzeczywistości gryzę pięści z bólu! Błagam, chociaż ty nie miej o to do mnie pretensji. Nie proszę byś mi pomagała tylko o to żebyś nie robiła mi wyrzutów, proszę - w jego oczach pierwszy raz od dzieciństwa dojrzałam łzy. Otarł je ze złością. Przytuliłam go z całej siły.
- James już w porządku, przepraszam. Nie chciałam tak na ciebie naskoczyć, tylko po prostu jesteś moim jedynym braciszkiem i nie potrafię sobie wyobrazić życia bez ciebie. Teraz to ja boję się o ciebie.
- Hej mała, nie łam się. Mamy internet, damy sobie radę. Będę wpadał po ciebie raz w miesiącu - teraz to on mnie uściskał. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Ale musisz tak daleko? Nie mógłbyś znaleźć sobie czegoś w Londynie? - spytałam z nadzieją.
- Nie. Im dalej, tym mniej wspomnień. To musi być krótkie i szybkie odcięcie od przeszłości - westchnął. - Nie wierzę, że to mówię, ale będę za tobą tęsknił.
- Taak, ja za tobą też.
- I nie płacz już bo mam wyrzuty sumienia! - rzucił, ocierając moje łzy.
- Przepraszam, to silniejsze ode mnie - wyszeptałam łamliwym głosem, starając się przestać płakać.
- No to jak już sobie potęskniliśmy i popłakaliśmy to teraz pomóż mi się pakować - powiedział rzucając we mnie częścią swoich ubrań. - Tam do tego pudła rzeczy, które zabieram - wskazał odpowiedni karton. - A do tego pod oknem te do wyrzucenia, jak chcesz to możesz je sobie potem zabrać na pamiątkę twojego wspaniałego brata - wyszczerzył się.

________________________________________________

No i jest dwudziestka-jedynka.
dość hmm... szokujący obrót rzeczy? ale stwierdziłam, że muszę wprowadzić coś dramatycznego, bo zrobiłoby się tu zbyt nudno, w każdym razie w głowie mam plan na jeszcze jedno dramatyczne wydarzenie, ale to już nie dzisiaj ;-)

9 komentarzy:

  1. Smutne to na końcu :C

    Ale ogólnie podoba mi się : D ~A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie wiem, ale może jakoś to uda mi się ogarnąć na wesoło :)

      Usuń
  2. super rozdział !!!
    czekam na następny !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oddaj mi swoją wyobraźnie! :D
    Uwielbiam cię, a rozdział mega . :P
    Pisz dalej . <3

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapakować? zaraz idę na pocztę to Ci prześlę ;)

      Usuń
  4. .KamCiaaa ! ;***26 czerwca 2012 12:05

    James no! .. Szkoda że się wyprowadza ;(
    Super rozdział ;D
    Czekam na NN ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz talent..:))

    OdpowiedzUsuń
  6. czy Niall i Vicky uprawiali sex? bo tak jakoś mi sie skojarzyło hahah :333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie to zależy głównie od twojej interpretacji, ale tak :D

      Usuń