- Niall pośpiesz się bo spóźnimy się na lotnisko! - musimy odebrać moich rodziców, a ten jak zwykle się wlecze.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem śniadania! - zaprotestował.
- Kupisz sobie coś po drodze, ale już chodź - ponagliłam blondyna.
- Dopfla - odparł niewyraźnie i posłusznie skierował się do wyjścia.
- Ginny, ty też już chodź - wzięłam małą na ręce i ruszyłam za niebieskookim.
Na lotnisko przyjechaliśmy kilka minut po przylocie, ale rodzice dopiero wysiadali.
- Mamo! Tato! - krzyknęłam i podbiegłam do nich.
- Spokojnie Vicky przecież to tylko tydzień, ale mamy dla ciebie lepszą niespodziankę - spojrzałam pytająco.
- Ekhem, czy mógłbym przywitać się z własną siostrą? - dobiegł mnie głos zza moich pleców. Momentalnie się odwróciłam.
- JAMES?! Co ty tu robisz? - zawołałam z nie do wierzeniem i rzuciłam mu się na szyję. Rodzice i Niall wybuchli śmiechem. Brat okręcił mnie w okół własnej osi.
- Och, no nie chciałem się z tobą rozstawać - wyszczerzył się. - A tak poważnie to ten New York to nie mój klimat, wolę nasz Londyn - powiedział odstawiając mnie na ziemie i witając się z Niallem.
- Wiedziałam, że długo tam nie wytrzymasz! Dobrze, że wróciłeś - odparłam z wielkim uśmiechem.
- Wujek James, wujek James! - pisnęła Ginny i przytuliła się do nóg mojego brata bo wyżej nie dosięgała przez co zwróciła na siebie uwagę.
- Co ona tu robi? - zapytała mnie szeptem mama.
- Sus ją podrzuciła bo ma jakieś badania w szpitalu, ma ją dzisiaj odebrać - odparłam wzruszając ramionami.
- No dobrze, to jedźmy do domu - powiedział tata kończąc wszystkie dyskusje. - Macie kluczki do naszego samochodu? - spytał zwracając się do mnie i Nialla.
- Ja mam - rzucił Horan i podał mu kluczyki i dokumenty.
- A ja jadę z siostrą, chcę zobaczyć jak jej chłopak szarżuje swoją bryką - wtrącił się szybko James, jak zwykle z głupim tekstem, ale brakowało mi tego.
- Zamknij się głupku - rzuciłam do brata.
- No to wszystko po staremu - skomentował to Niall na co wszyscy wybuchli śmiechem.
***
Siedzieliśmy w szóstkę w kuchni: ja, Niall, James, tata, mama i Susan, która weszła do domu z grobową miną. Od razu wysłała Ginny na górę a nam kazała usiąść razem z nią bo ma nam coś bardzo ważnego do powiedzenia. Niall na początku nie był przekonany, czy powinien w tym uczestniczyć, ale mój tata powiedział mu żeby się nie wygłupiał bo jest już częścią rodziny. Spodobało mi się to, jak go traktuje. Tak więc wszyscy oczekiwaliśmy co ma nam do przekazania Sus. Po dłuższej ciszy wzięła głęboki oddech i zaczęła bardzo cicho:- Ja jestem chora... Poważnie chora i... - głos zaczął się jej niebezpiecznie trząść, ale nie przerywała. - I chcę byście zajęli się Ginny jak mnie zabraknie, a właściwie to chce by się nią zajęła Vicky i oczywiście Niall jeżeli nadal z nią będzie do tego czasu - w pomieszczeniu zapadła głucha cisza. W końca przerwała ją mama.
- Sus co ty mówisz? Jak zwykle dramatyzujesz, nic ci nie będzie pewnie złapałaś jakąś gorszą odmianę grypy, ale na to się nie umiera - mama powiedziała to tak jakby uważała ciocię za psychicznie chorą.
- Lily, ja się z tego nie wyleczę - łzy zaczęły jej cieknąć po policzkach, ale mówiła spokojnie. - Mam raka przysadki mózgowej, lekarze nie dają mi więcej niż sześć miesięcy życia.
- Ale jak to? Przecież regularnie chodziłaś na badania! - zdziwił się tata.
- Tak, ale to jest złośliwy rak więc nie dało się go wykryć wcześniej, a teraz już się nie będzie dało go wyleczyć. Dlatego muszę mieć pewność, że Victoria się nią zajmie gdy mnie zabraknie - powiedziała błagalnym głosem Sus.
- Dlaczego ona? Przecież my też możemy się nią zająć, nawet lepiej! Zarabiamy, jesteśmy dorośli, możemy jej zagwarantować przyszłość, a Vicky?! Jest za młoda na to by zostać matką! - zaprzeczyła mama.
- Da sobie radę, nie jest dzieckiem! Za trzy miesiące będzie pełnoletnia, a wierzę, że James, Niall, a nawet wy jej pomożecie - próbowała przekonać do swojego pomysłu ciocia.
- Nie jestem przekonana co do tego, ja nadal uważam, że to zły pomysł! - zaperzyła się mama. - A ty Syriuszu co o tym sądzisz? - zwróciła się do taty z nadzieją, że ją poprze. Odrzekł pomału, a w jego głosie wciąż było słychać szok.
- Uważam, że Victoria powinna podjąć taką decyzję bo jak Susan słusznie zauważyła za niespełna trzy miesiące będzie już pełnoletnia, a to, że prawnie będzie na nią Ginewra zapisana to nie oznacza, że my nie będziemy mogli jej pomóc - odparł jak zwykle rezolutnie tata. - Ale ostateczną decyzję musi podjąć sama Vicky - teraz wszyscy się zwrócili na mnie. Odchrząknęłam.
- No wiec, jeżeli taka jest wola Sus to ja zaadoptuję Ginny i postaram się by miała jak najlepszą przyszłość, tylko nie wiem czy sama sobie dam radę... No i w naszym domu nie ma już pokoju dla kolejnego mieszkańca - odparłam niepewnie. Nie lubię podejmować decyzji, a zwłaszcza tak ważnych.
- Nie będziesz sama - odparł cichutko Niall. - Nie zostawię cię - dodał trochę głośniej.
- A fakt, zapomniałam. Chcę zapisać moje mieszkanie na Victorie, a o pieniądze nie musi się martwić. Mam lokatę na której jest dwadzieścia tysięcy na przyszłość Ginny i trzydzieści pozostało z moich oszczędności, które przepiszę po połowie na Vicky i Jamesa.
- Mimo to ja jednak nie jestem do końca przekonana, co będzie z nauką Victorii? - zapytała z po wątpieniem mama.
- Jestem pewna, że da sobie radę, tylko czy się zgadzacie? - spytała Sus, przenosząc pomału na każdego spojrzenie pełne błagalnej prośby. Tata niepewnie pokiwał głową, Niall i ja wyszeptaliśmy ciche "tak", mama zacisnęła wargi i nic nie powiedziała, za to James jak zwykle wyskoczył z głupim tekstem:
- Pewno mam dostać piętnaście tysięcy i mam się nie zgodzić? Musiałbym być chory!
- Chociaż jeden zadowolony - mruknęła ciocia.
- Ale może jednak adopcja będzie na mnie i Syriusza? - spytała z nadzieją mama ignorując dwie wcześniejsze wypowiedzi.
- Mamo decyzja już zapadła, a ja chcę się nią zająć. Zresztą tak jak tata już powiedział to tylko papierek, a gdybym sobie nie radziła, to zawsze możecie mi pomóc - poczułam jak pod stołem Niall ściska moją dłoń. Byłam mu wdzięczna, że mimo tego co się przed chwilą wydarzyło nadal tu ze mną siedzi.
***
*Niall*
Pakowałem swoją walizkę bo zgodnie z obietnicą daną jej tacie, w dniu ich powrotu, ja się wyprowadzam, ale nie spodziewałem się tego, że w tym dniu spadnie na mnie i Vicky tak wielka odpowiedzialność. Czy jestem gotowy zaadoptować obce sobie dziecko? Trochę mnie to przerasta, ale nie zostawię Vicky z takiego powodu. Jakoś damy sobie radę. Jedyne co to teraz musimy się wspierać, a potem jakoś się zobaczy, no i mamy już własne mieszkanie zagwarantowane. Kąciki moich ust lekko uniosły się w górę.
- Czemu się uśmiechasz? - spytała Victoria, pewnie od dłuższej chwili mnie obserwowała.
- Pomyślałem sobie, że jest jakiś plus - spojrzała na mnie pytająco. - Będziemy mieli własne mieszkanie - ona też się uśmiechnęła, ale szybko spoważniała.
- Niall jeżeli chcesz odejść to ja cię nie będę zatrzymywała bo miałeś być ze mną, a nie brałeś oferty Vicky plus dziecko... - mówiła to nie patrząc mi w oczy. - Ja to zrozumiem i nie będę robiła ci wyrzutów tylko powiedz szczerze, a nie wymyślaj innych powodów dla których chcesz odejść - załamał jej się głos. Podszedłem do niej i złapałem ją pod brodę, tak by nie uciekła mi spojrzeniem.
- Posłuchaj, nie mam zamiaru cię zostawić i chcę z tobą być do końca, a Ginny wychowamy jak swoje dziecko rozumiesz? A kiedyś tam będziemy mieć jeszcze synka, ale nie wolno ci myśleć, że cię zostawię! - spojrzała na mnie z nie do wierzeniem.
- A co powiedzą fanki? Prasa? Telewizja? Przecież to będzie wielka hańba dla Horana, że zamiast zajmować się karierą to dba o jakąś laskę z dzieckiem i będzie, że na prawdę wykorzystuję cię dla kasy bo inaczej nie stać mnie na utrzymanie dziecka... - zaczęła się coraz bardziej nakręcać. Przerwałem jej delikatnym pocałunkiem.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę być z tobą na zawsze, a za kilka miesięcy nasza dwójka zamieni się w trójkę. Musimy tylko zapytać Susan czy pozwoli nam zmienić nazwisko małej na Horan - jej źrenice rozszerzały się w coraz większym nie do wierzeniu.
- Ty mówisz poważnie? Ty na prawdę nas chcesz?
- Przecież właśnie ci to powiedziałem, a wiesz czemu? Bo cię KOCHAM, K-O-C-H-A-M - przeliterowałem. Uśmiechnęła się, a po chwili świat zasłoniły mi kosmyki jej brązowych włosów. Wtuliła się we mnie jak małe dziecko, a ja objąłem ją najmocniej jak potrafiłem tak by poczuła, że nigdy jej nie zostawię.
- Ja ciebie też kocham - wymamrotała do mojej piersi.
***
*Amy*
- Skończyliście już?! Zaraz tu będzie - krzyczałam do chłopaków.
- Tak, wszystko gotowe - odparł Zayn delikatnie całując mnie w czoło.
- A ja schowałem mu wszystkie słodycze za karę, tak jak obiecałem, że się zemszczę, a kotek jest już zamknięty w klatce i czeka na odbiór przez właściciela - wyrecytował Harry.
- W porządku - odparłam. W takim razie pozostało nam tylko czekanie. Mieliśmy w planie zrobienie imprezy-niespodzianki na powitanie, że Horan wraca do domu, ale coś się nam spóźnia ten blondynek. Pewnie ciężko ma się rozstać z Vicky.
Po godzinnym czekaniu w salonie drzwi wejściowe się otworzyły i wsunęli się przez nie nasi zakochani. Od razu było widać, że coś ich trapi. Wesołe iskierki w oczach niebieskookiego nieco przygasły, a Vicky nie paplała wesoło jak zwykle. Skierowali się w naszą stronę, a na powitanie obaj smutno się uśmiechnęli.
- Co się stało? - zapytałam. Wymienili spojrzenia i zanim zdążyli coś powiedzieć, wtrącił się Harry.
- Niall przepraszam! Ja ci oddam te słodycze, nie wiedziałem, że tak na to zareagujesz, tylko proszę uśmiechnij się! - zawołał błagalnie, a Irlandczyk spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Mam poważniejsze sprawy niż słodycze, ale to miłe że mi wybaczyłeś - i znów ten smutny uśmiech, jakby przybyło mu pięćdziesiąt lat.
- Poważniejsze sprawy niż słodycze? Jezu on jest na prawdę chory! Dzwońcie po lekarza - zaczął panikować Lou.
- Spokój! Mam wam do przekazania dwie wiadomości - zaczęła Vicky. - A więc po pierwsze James wrócił bo z niego mięczak i nie potrafił wytrwać więcej niż tygodnia bez Londynu i innych przyzwyczajeń - tu spojrzała na mnie, ale ciągnęła dalej. - A druga to... - lekko się zawahała. - to, że moja ciocia przekazała mi pięcioletnią dziewczynkę i mam się nią zaopiekować, a Niall obiecał, że mi pomoże, czyli tak jakby zostajemy rodzicami - dwa ostatnie słowa, które wypowiedziała Victoria zawisły między nami jak jakaś cholerna mgła. Nikt nie wiedział co powiedzieć, ani w jaki sposób przerwać tą ciążącą ciszę.
__________________________________________________
Wiem, że ni z gruchy ni z pietruchy ten rozdział, ale no musiałam już wprowadzić jakiś tragiczny element bo tak się dłużej nie dało, jeszcze chwila i zrobiłaby mi się telenowela...
Mam nadzieję, że wybaczycie, jeżeli nie podoba wam się rozdział i to, że tak rzadko teraz dodaję, ale jak chcę dodać to nie mam neta, w każdym razie w tym tygodniu zmieniam odbiorcę więc może będzie lepiej ;)
Chciałabym podziękować Annie Bogusławskiej za taką opinie ostatniego rozdziału, bardzo mi się spodobało określenie "pornol wersja książkowa" i przepraszam za zdemoralizowanie mózgu, ale to była silniejsze ode mnie :DD
wow spodziewałam się , że Susan będzie na coś chora ale że umrze i to ... no cóż wielki ZASKOK mam nadzieje że szybko dodasz nexta
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, wgl totalne zaskoczenie z tą Susan. Ale miałaś rację, bez takiego zwrotu akcji to opowadanie zamieniłoby się w telenowelę xD
OdpowiedzUsuńO właśnie, twój blog mam w "Ulubionych stronach", na moim własnym, prywatnym blogu ;) Jak chcesz to możesz looknąć http://ilovenutella.bloog.pl/
Pozdrawiam, Ania :* :)
z chęcią zajrzę ;)
UsuńO jacie . Chociaż spodziewałam się już tego trochę wcześniej , ale i tak jetem strasznie zaskoczona ! ;D Ale oczywiście pozytywnie ;P Dodawaj następne . Kocham te opowiadanie ~! ;P
OdpowiedzUsuńWow nie spodziewałam się...
OdpowiedzUsuńZapraszam
http://itsyou-hope.blogspot.com
podoba mi się zwrot akcji, trzymaj takk dalej.;*
OdpowiedzUsuńWow! :D
OdpowiedzUsuńGenialnie! <3
Ojj Horanek Ojcem!! :D
Super No!! ;*
Czekam na NN ;*
Wow :O super :) ~A
OdpowiedzUsuńten rozdział jest świetny :D
OdpowiedzUsuńpo prostu genialny !!
czekam na następny ;*
Genialnie rozwinęłaś ten wątek z Sus. O ja cież pierdziele, zostają rodzicami . :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://opowiadania--one-direction.blogspot.com/