piątek, 5 października 2012

44. Park Bobgin

*Vicky*
Przeciągam się leniwie po czym niechętnie wychodzę z łóżka. Na zegarku dochodzi godzina 13:00. Niall siedzi na podłodze z butelką w ręce. Podchodzę do niego i wyrywam mu zbawienny napój. Biorę kilka łyków i usadawiam się na jego kolanach.
- Witaj w nowym roku, kochanie - szepce, muskając wargami moje ucho w odpowiedzi zarzucam mu ręce na szyję.
- No cześć - mówię ze śmiechem po czym wstaję. Patrzy na mnie zdezorientowany. - Idę zrobić coś do jedzenia, a potem wszystkich obudzić, ale najpierw muszę się wykąpać.
- W takim razie ja sobie jeszcze troszkę pośpię, ale jak już będzie to jedzenie to obudź mnie jako pierwszego - mówi z bardzo poważnym wyrazem twarzy, po czym ładuje się do łóżka. - I jeszcze jakbyś mogła mi przynieść nową butelkę wody - dorzuca sennym głosikiem, na co uśmiecham się pod nosem.
Zabieram swoje ubrania i zmierzam w kierunku łazienki. Jednak ledwo nacisnęłam klamkę od drzwi, do pokoju wpada z hukiem Jack. Staje na równe nogi z przerażeniem i już otwiera usta by coś krzyknąć gdy zatykam mu wargi dłonią i wypycham z pokoju.
- Ciii! Niall dopiero co zasnął. A ty co robiłeś pod tymi drzwiami? - pytam podejrzliwie.
- Chyba wczoraj miałem się jeszcze coś ciebie spytać, ale nie miałem siły otworzyć drzwi więc stwierdziłem, że się na chwilkę położę i odpocznę a potem ty otworzyłaś te drzwi jak jakiś huragan i skrzywdziłaś moją głowę! Musisz ją przeprosić! - krzyczy z oburzeniem, wskazując na swoją głowę.
- W porządku, przepraszam, ale przestań się drzeć - odpowiadam wywracając oczami. - Lepiej chodź i dam ci butelkę wody bo coś niewyraźnie wyglądasz.
- O Victorio, zostań panią mego serca! - mówi, po czym bierze mnie na ręce, żeby  było "szybciej".
- Puść mnie idioto! Ja już władam innym sercem, któremu zaraz muszę zrobić coś do jedzenia, bo mi chłopak ucieknie, ale jak chcesz się przydać to dokładnie za 45 minut możesz iść i każdego budzić i przy okazji wręczyć im po butelce wody, bo pewnie im się przyda - stwierdzam kilka faktów.
- Luzik, a gdzie druga łazienka? To też pójdę się ogarnąć, bo wątpię, że chcesz iść ze mną do jednej - patrzy na mnie, poruszając znacząco brwiami. Daję mu kuksańca w bok. - Na dole na prawo od drzwi wejściowych, trzymaj - podaję mu wodę, a drugą zabieram dla Nialla i idę na górę. Po drodze do łazienki zaglądam do Irlandczyka i pozostawiam napój przy łóżku, a chłopaka przykrywam kołdrą, ponieważ zsunęła się na podłogę.
Biorę szybki prysznic, naciągam na siebie dość luźne ubrania, po czym wracam do kuchni by przygotować dla każdego coś do jedzenia. W pomieszczeniu czekają na mnie James z Jackiem, oczywiście obaj ze szklankami wody w dłoniach. O dziwo James zdążył już przygotować jedzenie.
- Ile ja się kąpałam, że tu już wszystko gotowe? - pytam ze zdziwieniem.
- Tyle co zawsze, ale wiesz, że ja lubię gotować - odpowiada ze wzruszeniem ramion mój brat.
- No pewnie, bo ty to zawsze bardziej baba byłeś  - rzuca Jack w jego stronę z głupim uśmiechem, za co zbiera szmatą przez głowę, a ja zaczynam chichotać. Turner patrzy na mnie złowrogo, a po chwili już znajduję się w jego ramionach, a on torturuje mnie łaskotkami.
- Puść!
- Jak przeprosisz, za to, że śmiałaś się z mojej krzywdy, no i za to, że tak źle potraktowałaś moją główkę - dodaje po chwili namysłu.
- Dobra przepraszam!  - ledwo z siebie wyduszam.
- Coś słabe to twoje przepraszam, nie starasz się! - woła Jack, coraz bardziej mnie łaskotając, a mój brat zamiast mi pomóc to siedzi i się śmieje, kibicując Jackowi.
- Ekhem... - naszą "dobrą" zabawę, a raczej moje męczarnie, przerywa przybycie do kuchni... Nialla? - Przeszkadzam wam? - pyta podejrzliwie się nam przyglądając. Szybko się prostuję i poprawiam ubranie.
- Głupi jesteś, szybko wstałeś - odpowiadam, po czym łapię go za rękę i usadawiam przy stole.
- Tak ładnie pachniało, że musiałem sprawdzić co to - mówi wzruszając ramionami. James podał nam talerze z jajecznicą.
- To my pójdziemy obudzić resztę - rzuca mój brat i kieruje się z Jackiem w stronę schodów.
- Zdaje mi się, albo widziałem Harry'ego z Louisem, śpiących w naszej szafie w garderobie - stwierdza Niall marszcząc brwi.
- Ciekawe czy było im tam wygodnie...? - zadaje bardzo ważne pytanie, po którym obaj bruneci wychodzą z kuchni, pokładając się ze śmiechu.
Po kilkunastu minutach w kuchni zjawiają się wszyscy uczestnicy wczorajszej zabawy. Każdy wygląda tak samo zmarnowanie, ale zdecydowanie najgorzej wyglądają Jack, Harry i Louis, a najlepiej jak wiadomo Liam, chociaż Zayn z Amy też nie wyglądają najgorzej.
Każdy, z każdym przywitał się ponurym "cześć" i zajął się konsumpcją jajecznicy na swoim talerzu, Louis oczywiście dostał swoją porcję z kawałkami marchewki. W pomieszczeniu słychać tylko dźwięk sztućców uderzających o talerze i co jakiś czas szum wody, dolewanej do szklanek. Chyba wczoraj na prawdę mocno zaszaleli z alkoholem.
- El, dużo zrobiłaś wczoraj zdjęć? Bo chciałabym zamówić odbitki - jako pierwsza przełamuję ciszę, za co Loui rzuca mi mordercze spojrzenie.
- Sporo, nie ma sprawy, wszystkim zrobię odbitki - odpowiada z uśmiechem. - Dziewczyny, a co powiecie na wspólnym wypad do centrum handlowego?
- Super pomysł, może jutro? - odpowiadam, za wszystkie.
- Okej.
- Przepraszam bardzo, a my co będziemy robić? - pyta oburzony Harry.
- Możecie posprzątać po sylwestrze, albo obejrzeć coś na DVD. Jesteście duzi, dacie sobie rade - mówi ze śmiechem Amy.
- No właśnie, albo możecie iść do Nandos - dodaję z myślą o moim chłopaku.
- Tak! To genialny pomysł jest! Podobno mają jakąś nową ofertę! - woła z radością Irlandczyk, jakbym obiecała mu nową zabawkę.
- No jeżeli nie ma w tej ofercie jedzenia, które trzeba jeść łyżką to możemy iść - stwierdza Liam ze wzruszeniem ramion.
Reszta posiłku mija nam w ciszy.
Koło 14:30 całe towarzystwo zaczęło się rozchodzić, a my z Niallem zostaliśmy sami. Rozpoczęliśmy wielkie sprzątanie, a raczej ja rozpoczęłam bo biednego Horanka tak bolała główka, że mógł mi tylko pokazywać gdzie jeszcze leżą jakieś butelki. W sumie uzbierało się tego wszystkiego 5 worków śmieci.
- To jak już tak pięknie posprzątałaś to może pójdziemy coś zjeść? - pyta z nadzieją.
- Kopnął cię ktoś kiedyś? - pytam lekko podirytowana. W odpowiedzi tylko wyszczerza do mnie te swoje ząbki. Wzdycham głęboko. Z jedzeniem i tak nie wygram. - Daj mi pół godziny.
- W porządku, ale ani minuty dłużej, bo mój brzuszek nie lubi głodować - mówi z wielką powagą, głaskając ową część ciała.
Więc biorę pośpieszny prysznic, szybko podmalowuję twarz, żeby nie było widać mojego zmęczenia po imprezie, naciągam jakieś ubrania i schodzę na dół.
- No w końcu! Już myślałem, że będziemy musieli iść bez ciebie.
- Więc dokąd zmierzamy? - pytam ignorując jego zaczepkę.
- Zobaczysz - mówi z tajemniczym uśmiechem, po czym łapie mnie za rękę i ruszamy w plątaninę londyńskich uliczek.
Zatrzymujemy się na obrzeżach Londynu, przy maleńkiej kawiarni. Patrzę pytająco na Irlandczyka.
- Odkryłem ją przez przypadek, kiedyś jak byłem głodny to uratowała mi życie, a że jest daleko od centrum to jest w niej mało ludzi, więc jest nadzieja, że będziemy mieć spokój, no i serwują tu najlepszą kawę w całej Anglii.
- W takim razie chodźmy tej kawy skosztować - mówię z uśmiechem i wchodzimy do lokalu. Pierwsze co to moje nozdrza uderza zapach cynamonu i kawy. Niall od razu kieruje się do czegoś w stylu baru.
- Dwie kawy i dwa kawałki sernika na wynos poproszę - patrzę na niego pytająco, ale blondyn tylko tajemniczo się uśmiecha. Po chwili wyprowadza mnie z powrotem na dwór.

-Może pójdziemy do parku? - dobry pomysł. Moje serce unosi się, galopuje, biegnie. Park Bobign, ze swoimi ławkami i ciemnymi zakątkami, swoimi łączkami i wielkim kasztanowcem to więcej niż zaproszenie. To wyznanie... Zawsze był domeną zakochanych, powiedziałabym nawet, że do nich należy. Oboje odruchowo zwalniamy kroku. W zimie noc zapada szybko i lekki wiatr przenika mój sweter, Drżę, ale zimno nie jest jedyną tego przyczyną.
- Usiądziemy? Jesteśmy sami, czy też prawie sami. Przechodzi kobieta z drepczącą za nią dziewczynką ubraną w różowy płaszczyk. Jestem okropnie zmieszana, drżąc na tej ławce, w tym parku jak wielu innych przed nami. Przyglądam się parzę unoszącej się nad naszymi kubkami.
- Wiesz, ostatnio przeglądałam stare zdjęcia i było w nim zdjęcie mojej babci i tak sobie pomyślałam, że może byśmy do niej pojechali w ferie, oczywiście jakbyś chciał, bo jeżeli nie to nic się nie stanie, pojadę sama - zaczynam się powoli nakręcać. Niall pośpiesznie zatyka mi dłonią usta.
- Pojadę z tobą z wielką przyjemnością kochanie.
- Naprawdę? - pytam ze zdziwieniem.
- Naprawdę, a wiesz czemu? Bo Cię kocham. Ponad życie, jesteś moją drugą połówką, ba moją całością. Kocham Cię i udowodnię ci to.
- Niby jak? 
- Będziesz się o tym stopniowo przekonywała, a teraz pozwól się porwać na romantyczny spacer po londyńskich uliczkach - wyciąga zachęcająco swoją dłoń w moją stronę, którą bez zastanowienia łapię i ruszamy w dalszą trasę. 

_______________________________________________

dość nudny i krótki, ale nie mam czasu nic pisać, choćbym bardzo chciała. 
do szkoły chodzę na 7:10 i kończę o 15:00 lub 16:00, więc proszę zrozumcie to :*
postaram się to jakoś nadrobić.
A chciałam was jeszcze poinformować, że do mnie do szkoły do pierwszej klasy, który wygląda centralnie jak miniaturka Horana o.O Takie same blond włosy i tak samo intensywnie niebieskie tęczówki, ma nawet podobne rysy twarzy. Także można powiedzieć, że mam w szkole podróbkę Irlandczyka *___*

13 komentarzy:

  1. Super rozdział :3 Love you <33 ;) Zapraszam do mnie http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ ^^ Czekam na następny... nawet jeśli to trochę potrwa ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzial . To nic ze krotki. Czekam na next .
    Ale extra ze w szkole masz podrobke Irladczyka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze świetny ! I rozumiem cię. ;) Też wychodze z domu o 7 wracam około 15-16. ;) więc wiem jak to jest ^^
    Mój nowy blog, zajrzysz, proszę . :)
    http://lou-and-sky-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział czekam na następny :D

    zapraszam do nas:
    http://you-always-in-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny !!! Rozumiem cię, a ja mam podróbkę Bibera w szkole :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział - jak sama stwierdziłaś - jest trochę przynudnawy. Jak dla mnie za mało się dzieje, ale pomijając to, to rozdział wyszedł genialny <3
    Rozumiem cię. Ja też wychodzę z domu wcześnie i wracam późno - niekiedy nawet o 17.30, a to dopiero pierwsza gimnazjum xD
    Tak więc, czekam na kolejny rozdział - może uda ci się wpleść trochę więcej Jamesa ;p - pozdrawiam i życzę weny ;**

    ps. chciałam cię jeszcze zaprosić na bloga, którego prowadzę z koleżanką each-blast-of-air-heartbeat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuper rozdzial jak zwykle !
    Czekam na nexta <3
    Zazdroszcze tej podrobki Niallera <3

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział <3 tylko szkoda że takie masz odstępy w dodawaniu bo przez ok 2 tygodnie trochę zapominam co się działo...
    Jej zazdroszczę nawet tej podróby! a ty w której klasie jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, jak zwykle zresztą.... Jesteś super, mówił ci to już ktoś kiedyś? Taka za*ebistość powinna być karalna!!!!
    Pisz dalej...
    I pozdrów tą podróbkę ode mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział :)
    Pisz dalej...
    Pozdrowienia :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Super czekam na następny i zapraszam do mnie http://opowiadanieonedirectionpl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział. Ja chcę już następny rozdział ; *
    Zapraszam do mnie
    superman-girl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń