wtorek, 19 czerwca 2012

15. Groźba

- No nareszcie. Już myślałem, że nigdy się nie pojawisz - rzucił w moją stronę James.
- Miłe powitanie - stwierdziłam z sarkazmem. Zignorował to.
- Chodź, przygrzeję ci obiad.
- No dobra - mruknęłam niechętnie.
Przyglądałam się z rozbawieniem jak James miesza energicznie w garnkach gdy po raz kolejny tego dnia zadzwonił mój telefon. Rzucił mi pytające spojrzenie.
- To Amy - wyjaśniłam.
- Daj na głośnik.
- Nie - zaprotestowałam.
- No dawaj - rozkazał. Niechętnie nacisnęłam zieloną słuchawkę po czym ustawiłam funkcję głośno mówiącą.
- Cześć Victoria!
- Cześć Amanda, co cię sprowadza do mojego numeru?
- Jutro mamy dopiero na 10:00 do szkoły i tak sobie pomyślałam, że może zrobimy jakąś nockę? Jak za starych dobrych czasów, tylko ja, ty i James. Co ty na to? - widziałam jak James skrzywił się lekko na dźwięk swojego imienia, ale gdy tylko zorientował się, że go obserwuję pokiwał głową, że tak.
- No dobra... - stwierdziłam niepewnie.
- To będę o 19:00, pa! - rzuciła i tyle ją słyszałam.
- Jesteś gotowy się z nią spotkać? - spytałam ostrożnie brata.
- Nie wiem, ale nie mogę też jej w nieskończoność unikać...

***

*James*

Czy jestem gotowy zobaczyć ją ze świadomością, że nigdy nie będzie moja? Nie. Ona jest dla mnie jak Jerry dla Toma, jak miód dla Puchatka, jest moim tlenem.
Stop James. Była, teraz jest tlenem, miodem i Jerrym dla Malika. Dzwonek przerwał mi moje smętne myśli.
- Otworzę! - krzyknęła Vicky. Jak za dawnych czasów? Oto pierwsza rzecz, która się zmieniła. To nie ja otwieram drzwi Smerfetce tylko moja siostra, bo ja nie jestem w stanie. Druga, która się diametralnie zmieniła? W tej chwili rzucałbym się jej na szyje z jakimś głupim tekstem, a nie siedział siedział na kanapie torturując się w myślach. Wziąłem głęboki oddech. - Przedstawienie czas zacząć - mruknąłem pod nosem sztucznie się uśmiechając na widok Amy.
- James! - czy ona musi mi to robić? Gdybym w jej oczach nie widział tyle szczęścia na mój widok zdecydowanie łatwiej byłoby mi o niej zapomnieć. - Dobrze cię widzieć w normalnym nastroju - przytuliła mnie na powitanie. Poczułem jej piękny zapach. Czy ja przed chwilą pomyślałem, że chcę o niej zapomnieć? Chrzanić Malika, zrobię wszystko by ze mną była.
- No wiesz nawet super bohaterom czasem zdarzają się gorsze dni, Smerfetko - dała mi mocnego kuksańca w żebra.
Oglądaliśmy "A więc wojna" gdy rzuciłem w Amy popcornem.
- James nie rzucaj we mnie baranie! - warknęła.
- To nie ja! To moja Schauma! - widziałem jak zaczęły jej drgać wargi, ale za wszelką cenę starała się zachować powagę. Pod pretekstem, że brakło popcornu w mojej misce przysunąłem się do niej. Teraz opieraliśmy się ramie o ramie. Czułem jej ciepło i to jak jej drobne ramionka drżą ze śmiechu.
Po obejrzeniu jakichś czterech filmów Amy zaczęła ziewać. Patrzyłem z uwielbieniem jak zasypia. Przyglądałem się jak przymyka swoje szare oczy. Mogłem ją tak obserwować latami i nigdy by mi się ten widok nie znudził. Pomału głowa Amy opadła na moje ramię. Podziwiałem jej delikatnie rysy twarzy, które znam na pamięć. Każdy najdrobniejszy szczegół, Delikatnie ująłem jej dłoń.
- James co ty robisz? Zostaw ją! - szepnęła karcąco Vicky. Westchnąłem.
- Masz rację - już miałam puścić jej dłoń gdy Smerfetka ją mocniej uścisnęła. Wyszczerzyłem się do siostry. - Widzisz, ona sama tego chce - oparłem się wygodnie tak by jej nie obudził.
- James! - syknęła oburzona Victoria. Wzruszyłem ramionami. - Nie chcę tego widzieć! - stwierdziła po czym wyszła szybkim krokiem z salonu. Uśmiechnąłem się, Malik musi przygotować się na wojnę.

***


*Vicky*

Obudziłam się koło 8:20. Zwlekłam się z ociąganiem z łóżka i zeszłam zaspana do kuchni na śniadanie. Moje grzebanie w lodówce przerwał mi natarczywy dzwonek do drzwi. Otworzyłam niechętnie.
- Gdzie ona jest? - do przedpokoju wpadł wkurzony Zayn, a za nim Niall z przepraszającą miną.
- Kto? - spytałam zaspanym głosem.
- Jak kto? Amy! - i nie zwracając na mnie uwagi wbiegł do salonu. Rzuciłam pytające spojrzenie blondynowi.
- Później - szepnął i pociągnął mnie za Malikiem, który stał zamurowany w progu wpatrując się w kanapę. Podążyliśmy za jego spojrzeniem.
Na kanapie spali sobie James ze Smerfetką, tyle, że jedna ręka mojego brata obejmowała Amy w talii, a ona spała sobie w najlepsze wtulona w nagi tors Jamesa.
- A ty mówiłaś, że się do niej nie dowala! - ryknął do mnie Mulat.
- Nie krzycz na nią! To nie jej wina! - stanął w mojej obronie Irlandczyk.
- Co się dzieje? - doszedł nas cichy głosik Amy.
- To może ty mi to wytłumaczysz - prychnął Zayn.
- Co mam ci wytłumaczyć? - zmarszczyła brwi.
- TO ŻE ŚPISZ Z BLACKIEM ! - dopiero teraz zauważyła całą sytuację. Odskoczyła od Jamesa jak oparzona. To go obudziło. Powiódł po wszystkich nieprzytomnym spojrzeniem. Zatrzymał się na dłużej na Maliku po czym uśmiechnął się triumfalnie.
- Zayn kochanie, to nie tak. Ja pamiętam jak siedziałam sama na kanapie i zasypiałam - spojrzała błagalnie na swojego chłopaka.
- Domyślam się, że to nie twoja wina, tylko tego palanta - zmierzył z pogardą Jamesa.
- Uważaj na słowa, Malik - warknął mój brat wstając.
- Dość tego! - krzyknęłam.
- Masz racje. Amy idziesz? - spytał Mulat.
- Tak - odpowiedziała cicho, nie patrząc na nikogo.
- A ty Black pożałujesz, że ją dotknąłeś - zwrócił się Zayn do mojego brata.
- To groźba? - syknął James. - A nie pomyślałeś, że ona tego sama chciała? - prychnął.
- Masz zbyt duże mniemanie o sobie - stwierdził z pogardą Malik. - Cześć - złapał Amy za rękę i wyszli.
- Sorry siostra - powiedział James opadając z westchnieniem na kanapę. - Idę spać - potrząsnęłam głową. Byłam w zbyt dużym szoku by coś powiedzieć. Zaczęłam się kierować z powrotem do mojego pokoju, za mną ruszył Niall.
- Dlaczego nie zadzwoniłeś? Obudziłabym ich... - stwierdziłam zrezygnowana.
- Chciałem, ale miałaś wyłączony telefon - fakt. Zawsze na "nockach" wyłączamy telefony.
- Jak się Zayn dowiedział, że Amy u nas śpi? - zapytałam.
- Eh... wczoraj zadzwoniła do ciebie przy nim. Już wtedy nie był zachwycony z tego powodu, a dzisiaj rano jak do niej dzwonił co pięć minut, a ona nie odbierała nie wytrzymał nerwowo. Chciał tu przyjść już o 6:00, ale udało mi się go powstrzymać. O 8:00 już nie dał rady i wybiegł z domu. Dzwoniłem do ciebie, ale miałaś wyłączony telefon. Przepraszam, mogłem go jakoś lepiej zatrzymać.
- To nie twoja wina. Mogłam nie wyłączać tego głupiego telefonu. Co się stało to się nie odstanie.
- Co teraz zrobimy? - zapytał niebieskooki.
- My? Nic... No jedynie przypilnujemy by się nie pozabijali - kąciki ust delikatnie uniosły mu się do góry. - A teraz daj mi chwilę to się w końcu przebiorę z tej piżamy i pójdziemy do szkoły.
- Musimy? - zapytał zawiedziony.
- Raczej tak - odparłam z uśmiechem.

__________________________________________

macie piętnastkę dla tych, którzy nie poszli dzisiaj do szkoły :D
ja nie poszłam tylko dlatego, że już w ogóle nie mówię :(
podoba mi się ten rozdział, zwłaszcza ten moment z narracją Jamesa, a wam?

5 komentarzy:

  1. Dasz radę jeszcze jeden, dzisiaj ? Prooooszę . ;P <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego Zayn traktuję Amy jak swoją własność i w ogóle jak osobę nic nie wartą ? :DD tak to odbieram.. :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww .... ♥♥

    OdpowiedzUsuń