Nadszedł kolejny poniedziałek, tak samo ponury jak każdy inny, jednak to się szybko zmienia.
Opieram się plecami o szafki, a Amy stoi tyłem do drzwi wejściowych, gdy do szkoły wchodzi piątka chłopaków, która odmienia tą ponurą atmosferą. Kilka dziewczyn podbiega do nich z krzykiem, choć tak naprawdę większość się już przyzwyczaiła do ich widoku i tylko nie liczne wciąż mają nadzieję, że w ten sposób zwrócą na siebie ich uwagę.
Kątem oka dostrzegam, że wszyscy wybuchają śmiechem. Blondyn nagle odwraca twarz w moją stronę i uśmiech zamiera mu na ustach. Pochyla się do reszty coś tłumacząc, po czym zaczyna iść w naszą stronę z niepewnym uśmiechem. Rozglądam się, czy gdzieś w pobliżu nie stoi ktoś do kogo mógłby iść, ale nikogo takiego nie dostrzegam, a on zatrzymuje się idealnie koło Amandy.
- Cześć Vicky – stwierdza wesołym głosem, jak gdyby nigdy nic. Kilka dziewczyn zatrzymuje się w pobliżu. Nawet nie starają się ukryć, że po prostu chcą usłyszeć dokładnie każde słowo jakie zamienię z blondynem. Na samym przodzie zbiorowiska oczywiście stoi Angelina z podejrzeniem mrużąc oczy.
- Cześć Niall, to Amy moja przyjaciółka, Amy to Niall Horan – odpowiadam z szerokim uśmiechem, pamiętając o dobrej zasadzie wychowania, jaką jest przedstawienie sobie dwójki obcych ludzi.
- Hej – stwierdza Amy lekko obojętnym głosem, ale posyła mu delikatny uśmiech. Chłopak w odpowiedzi kiwa głową i przenosi swój wzrok z powrotem na mnie.
- Coś się stało? - pytam, wciąż nie bardzo rozumiejąc dlaczego do nas podszedł.
- Chciałem się po prostu przywitać – mówi niedbale wzruszając ramionami. Jednak nieznacznie rozgląda się po korytarzu i kontynuuje zniżonym głosem, by nikt oprócz naszej trójki nie mógł go usłyszeć - W piątek nie dam rady przyjść na lekcję, mam jakiś wywiad – wywraca oczami, chcąc podkreślić, że wcale nie ma na to ochoty, bynajmniej ja to interpretuję w taki sposób. - Może w czwartek?
- Ale w czwartek miałam iść z Amy do centrum handlowego... - stwierdzam zbolałym głosem.
- Vicky zapomniałam ci powiedzieć, że coś mi wypadło i nie dam rady – wtrąca szybko Smerfetka. Niall przenosi spojrzenie ze mnie na Amy i z powrotem, a na wargach błąka mu się delikatny uśmiech, który za wszelką cenę chce powstrzymać.
- To jak będzie? - pyta powoli się niecierpliwiąc.
- W porządku – stwierdzam, a on nagradza mnie promiennym uśmiechem. Nie potrafię inaczej, więc odpowiadam mu tym samym.
- To na razie – rzuca wesołym tonem i zaczyna się przepychać przez tłum w stronę klasy, gdzie ma mieć kolejną lekcję.
- Jaka zmiana planów? Co ty odwalasz?! - mruczę do Amy, gdy tylko tracę z pola widzenia blond czuprynę.
- Nie wiem o co ci chodzi... Ja tylko nie chciałam, żebyś nie miała lekcji w tym tygodniu, zresztą i tak mam w piątek sprawdzian z chemii, więc cały czwartek będą zakuwała – stwierdza niewinnie wzruszając ramionami.
- Eh, niech ci będzie Smerfie – odpowiadam niezadowolonym głosem, bo tak naprawdę doskonale zdaję sobie sprawę, że ona w piątek nawet nie ma chemii, a co dopiero mówić o jakimś sprawdzianie w drugim tygodniu września!
Dzwonek na lekcję przerywa nam jakąkolwiek dalszą dyskusję.
Po godzinie chodzenia po sklepach mam serdecznie dość. Amy chce wchodzić dosłownie do każdego sklepu, a na widok każdej jednej sukienki zaczyna jęczeć, że musi sobie ją kupić,gdy tylko dostanie kieszonkowe od rodziców.
Nagle spogląda na mnie krytycznym wzrokiem znawczyni mody.
- Myślę, że ładnie by ci było w tej – stwierdza wskazując na bladoróżową sukienkę, przewiązaną czarną kokardą, bez ramiączek. - Znajdziemy ci do tego czarne bolerko i szpilki w tym samym kolorze.
- Chyba śnisz, że ja to włożę – mruczę, mając nadzieję, że uda mi się wywinąć z tego całego cyrku, ale Amy już popycha mnie w stronę przebieralni, nie chcąc słyszeć nawet słowa protestu.
- Mówiłam, że będzie idealnie? Marsz do kasy, a jeżeli tego nie zrobisz to sama kupię ci tą sukienkę, rozumiemy się?
Nawet już nie próbując się z nią kłócić posłusznie przechodzę do kasy i szybko reguluję rachunek, by móc jak najszybciej opuścić ten sklep.
Kolejnym przystankiem jest New Yorker, jeden z moich ulubionych sklepów. Wśród męskich bluz zauważam szperającego Nialla. Bez najmniejszego zastanowienia podbiegam do niego i zakrywam mu oczy dłońmi. - Lou daj spokój! Puść mnie albo cię ugryzę – zaczynam się śmiać i pospiesznie zabieram swoje dłonie.
- To nie Lou, a ta bluza powinna ci pasować – stwierdzam z szerokim uśmiechem.
- O Vicky, cześć – mówi lekko zaskoczonym głosem, ale odpowiada mi równie szerokim uśmiechem. W momencie gdy podchodzi do nas Amy blondyn zaczyna kontynuować. - Poczekajcie, to poznacie od razu resztę.
Zostawia nas na chwilę same, po czym powraca z całą resztą zespołu.
- To jest Zayn, Louis, Liam i Harry – stwierdza po kolei wskazują odpowiedniego chłopaka. - A to Victoria, czyli ta dziewczyna, którą uczę grać na gitarze i Amy, jej przyjaciółka z tego co już zdążyłem się zorientować – zakańcza widocznie dumny z siebie.
- Siema! - wołają równocześnie z szerokim uśmiechem.
- To ty jesteś tą dziewczyną przez, którą potem Niall nie kontaktuje co do niego mówimy – rzuca w moją stronę Louis, mierząc mnie ciekawskim spojrzeniem, pod którego wpływem moje policzki zaczynają się pokrywać różem.
- To nie prawda! On kłamie, nie słuchaj go – woła zirytowanym głosem blondyn, uderzając Lou w ramię, ale robi się tak samo czerwony jak ja. Wybucham wymuszonym śmiechem po czym zwracam się do Amy, tak jakby nagle mi się coś przypomniało, przynajmniej mam nadzieję, że tak to wygląda.
- ee.. Smerfie ja muszę już wracać. Zapomniałam, że mamy iść z Jamesem do kina na ten nowy film..
- No okej, to my się zbieramy. Na razie – stwierdza, delikatnie mrużąc oczy, ale posłusznie zaczyna kierować się do wyjścia.
Zanim udaje nam się wydostać na zewnątrz dobiega mnie jeszcze głos Niallera, strofującego Louisa.- To jest Zayn, Louis, Liam i Harry – stwierdza po kolei wskazują odpowiedniego chłopaka. - A to Victoria, czyli ta dziewczyna, którą uczę grać na gitarze i Amy, jej przyjaciółka z tego co już zdążyłem się zorientować – zakańcza widocznie dumny z siebie.
- Siema! - wołają równocześnie z szerokim uśmiechem.
- To ty jesteś tą dziewczyną przez, którą potem Niall nie kontaktuje co do niego mówimy – rzuca w moją stronę Louis, mierząc mnie ciekawskim spojrzeniem, pod którego wpływem moje policzki zaczynają się pokrywać różem.
- To nie prawda! On kłamie, nie słuchaj go – woła zirytowanym głosem blondyn, uderzając Lou w ramię, ale robi się tak samo czerwony jak ja. Wybucham wymuszonym śmiechem po czym zwracam się do Amy, tak jakby nagle mi się coś przypomniało, przynajmniej mam nadzieję, że tak to wygląda.
- ee.. Smerfie ja muszę już wracać. Zapomniałam, że mamy iść z Jamesem do kina na ten nowy film..
- No okej, to my się zbieramy. Na razie – stwierdza, delikatnie mrużąc oczy, ale posłusznie zaczyna kierować się do wyjścia.
- Musiałeś to powiedzieć? Przez ciebie się wystraszyła i uciekła!
- Nie wkurzaj się. Przecież mówiła, że z Jamesem idzie do kina...
- Nigdzie nie idzie! Gadałem z Blackiem dzisiaj i powiedział, że idzie z kumplami do... - głosy ucichły. Jesteśmy z powrotem poza sklepem. Szczerze powiedziawszy to narobili mi niezłego mętliku w głowie.
- Podobasz mu się, a on tobie, inaczej żadne z was by się nie zarumieniło! - woła Amy podekscytowanym głosem.
- Cicho siedź! Wcale tak nie jest – mruczę, przewracając oczami.
- Ale skoro ci się podoba to czemu powiedziałaś, że idziesz do kina? - pyta, nagle się zatrzymując. Spogląda na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Bo było mi głupio stać i słuchać jak Louis gada jakieś głupoty – odpowiadam zmęczonym głosem, nie mając siły na dalszą dyskusję.
- Głupio to ty gadasz.
- Dobra skończ. Chodź ze mną lepiej do tego kina.
- Okej, ale kupujesz mi popcorn – stwierdza zadowolonym głosem Smerfetka, ponownie zaczynając iść w stronę kina.
Gdy wróciłam do domu wśrodku czekała na mnie niespodzianka. Siostra mojej mamy wraz z jej pięcioletnią córeczką przyjechały do nas w odwiedziny na tydzień.
- Vicky daj cukielka! - krzyczy Ginny.
- Którego kochanie? - pytam, spoglądając w małą z uwielbieniem.
- Tluskafgowego! - woła z zadowoleniem, że udało jej się wypowiedzieć tak trudne słowo prawie bezbłędnie.
- Proszę bardzo.
- A wiesz co? - szepcze konspiracyjnym tonem, chcąc mi zdradzić jakąś wielką tajemnicę.
- No co?
- Kocham cię! - piszczy z radością, po czym przytula się do mnie z całej siły. Jest zdecydowanie najbardziej kochanym dzieckiem na świecie.
- Ja ciebie też malutka. Po obiedzie zabiorę cię na spacer do parku, chcesz?
- Tak, tak! Zobaczymy kaczuchy – stwierdza raz po raz podskakując wokół mnie.
- W takim razie idziemy do kuchni coś zjeść – mówię, biorąc małą na ręce i zanoszę ją do pomieszczenia o którym dopiero co wspomniałam.
Zjadamy obiad w ekspresowym tempie. Później starannie ubieram małą, aby przypadkiem nie zmarzła na dworze, dla siebie wybieram zwykłą szarą bluzę i powolnym krokiem zaczynamy przemierzać dzielącą nas odległość do parku.
- Flytki! Duuuuuże flytki! - piszczy w odpowiedzi, po czym wybucha wesołym śmiechem, tak typowym dla małego dziecka.
- Poprosimy duże frytki z ketchupem – zwracam się do pani z budki. Czekamy kilka minut, aż je przygotuje. W końcu podaje mi zamówienie, a ja w zamian wręczam jej kilka monet.
Jedząc frytki przechodzimy nad staw, żeby mała mogła karmić kaczki.
- Vicky, Vicky patrz balony! - woła zachwyconym głosem, gdy tylko dostrzega pana z mnóstwem balonów napełnionych helem.
- Chcesz jednego? - pytam, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.
- Taak!
- Jaki kolor?
- Różofy! - woła, a ja dodaję do dzisiejszej listy zakupów ogromnego, różowego balona.
Gdy tylko kończą nam się frytki zaczynamy się gonić po parku, a później przez chwilę bawimy się w chowanego, ale nagle moją uwagę przyciąga chłopak, który woła moje imię i biegnie w naszą stronę. Ginny odruchowo przytula się do moich nóg, więc biorę ją na ręce.
- Cześć Harry, co tu robisz? - pytam na widok loczka, który spogląda na nas z lekką zadyszką.
- Biegam w wolnym czasie, żeby mieć dobrą kondycję, a ty co tu robisz?
- Wzięłam moją kuzynkę na spacer – stwierdzam wzruszając ramionami. - Ginny to jest mój kolega Harry.
- Dzień dobry – mówi cichutkim głosikiem, po czym szybko chowa twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Cześć mała, ładnego masz balona – odpowiada Styles z czarującym uśmiechem.
- Dzięki, Vicky mi kupiła, ona jest super! - woła Ginny. Najwidoczniej doszła do wniosku, że Harry wcale nie jest taki straszny, jak jej się na początku wydawało.
- To widzę, że ci z nią jest bardzo dobrze. Jak dla Nialla też jesteś taka miła to się nie dziwię, że się chłopak zakochał – dodaje z bezczelnym uśmichem.
- Daj spokój! Nikt się we mnie nie zakochał, ogarnijcie się wszyscy! - wołam, przewracając oczami, a Harry wybucha wesołym śmiechem.
- Ale mu się podobasz i przyznaj, że on tobie też – stwierdza poważniejąc.
- Wcale nie! - odpowiadam, odrobinę zbyt szybko, a na dodatek znowu się czerwienię. - Wiesz, musimy już wracać, nie chcę, żeby Ginny się przeziębiła. Pozdrów chłopaków ode mnie, na razie.
- Okej, a Nialla od ciebie ucałuję – stwierdza z łobuzerskim błyskiem w oku, powoli zaczynając biec.
- Tylko spróbuj to cię zabiję! - krzyczę za nim, a w odpowiedzi wybucha śmiechem.
- To chociaż go uściskam, chłopakowi też się należy coś od życia! - woła w odpowiedzi, a ja kręcę głową z nie do wierzeniem, że na świecie może istnieć tak wielki wariat jak on.
*Niall*
- Niall? Właśnie spotkałem twoją przyszłą dziewczynę z jakimś dzieckiem! - mówi, opierając się nonszalancko o framugę drzwi.
- Co? - rzucam obojętnie, nawet nie przenosząc na niego spojrzenia z telewizora.
- W parku wpadłem na Vicky, ale jak cię to nie obchodzi to idę się przebrać – stwierdza wzruszając ramionami równocześnie powolnym krokiem wycofując się z salonu.
- Vicky? Co mówiła? - momentalnie się prostuję i zaczynam z uwagą słuchać co ma mi do powiedzenia.
- Panie Horan, cóż za zmiana postawy! - woła z rozbawieniem, ale posłusznie kontynuuje. - Była ze swoją pięcioletnią kuzynką. Widać, ze kocha tą małą, kupiła jej różowego balona, frytki i w ogóle świetnie się bawiły.
- A mówiła coś o mnie? - pytam mimochodem z powrotem przenosząc wzrok na telewizor, tak jakby zupełnie mnie to nie obchodziło, jednak Harry dobrze wyczuwa, że wcale tak nie jest.
- Niall się zakochał, Niall się zakochał!
- Wcale nie! - zaprzeczam, bo czy można zakochać się w kimś tak szybko? Jednak moje policzki robią się całe czerwone, co Styles od razu wykorzystuje na swoją korzyść.
- Wcale tak! Ale kazała cię pozdrowić. Chciałem, żeby cię ucałowała, albo chociaż uściskała, ale zrobiła się tak samo czerwona jak ty teraz - stwierdza z cwaniackim uśmiechem, po czym zaczyna przeskakując po kilka schodów naraz wbiegać na górę.
PERFECT ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJakie suuuper ;* Chcę następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńBooski, dodaj szybko następny bo nie mogę się doczekać ;P
OdpowiedzUsuńWspaniałe to jest :D Mam nadzieję , że dalej będzie tak samo wspaniałe :D ~A
OdpowiedzUsuńPerfekcyjny, kotek masz talent ! ♥
OdpowiedzUsuńmrau <3
UsuńBieźesz imiona z Harrego Pottera?
OdpowiedzUsuńHP to moja ulubiona seria książek i szczerze powiedziawszy wzięłabym stamtąd wszystko co tylko by się dało, ale ograniczam się tylko do takich podstaw jak imiona, ponieważ nie lubię ich wymyślać :)
UsuńMe, too!
UsuńCudo, cudo, cudo :D
OdpowiedzUsuńGenialne :)
OdpowiedzUsuń