wtorek, 28 sierpnia 2012

40. Przeznaczenie

*Vicky*

Wstaję wyraźnie się ociągając, a pierwsze co robię to kieruję się w stronę kalendarza, tak jak w każdy poprzedni dzień ostatnich dwóch tygodni. Wykreślam kolejny dzień, a z każdym następnym jestem coraz bliżej do spotkania się z moim szczęściem o blond włosach i intensywnie niebieskich tęczówkach.
Za dwa dni sylwester. Obiecałam wszystkim imprezę, co prawda nie wiem czy w tej sytuacji jakakolwiek impreza ma sens, ale warto spróbować. Może pod wpływem fajerwerków i szampana Amy wybaczy Zaynowi? Kto wie co się wydarzy. A po południu wybiorę się do galerii po potrzebne rzeczy na zabawę. Z takim postanowieniem ruszam do kuchni by przekąsić śniadanie. Na stole dostrzegam białą karteczkę zaadresowaną do mnie i Jamesa.

Pojechaliśmy do cioci  Susan do domku letniskowego (czytaj: na plażę) po pierwsze rzeczy Ginny. Wrócimy za kilka dni. Lodówkę macie wypchaną jedzeniem, więc raczej nie umrzecie z głodu. Bądźcie grzeczni, nie szalejcie za bardzo w sylwestra, a ty James pilnuj siostry.


                                                                           Rodzice

Szczęście mi sprzyja. Zapowiada się party-hard, bez rodziców, bez pilnowania. Zabawa na maska.

*Amy*

Po niespokojnej nocy dziwię się, że ten poranek wygląda tak samo jak wszystkie inne. Dzień sączy się przez zasłony, zapach niedopitej kawy pieści moje nozdrza, uliczny hałas przedziera się przez ściany domu i zakłóca mój spokój, jak w każdy inny dzień. Wszystko jest normalne. Wstaję zbuntowana: jak życie może toczyć się swoim rytmem, gdy poprzedniego dnia z mojego w miarę spokojnego życia została kupka gruzu?! Opadam z powrotem na poduszkę z głośnym jękiem. Czuję jak po policzkach zaczyna spływać ciepła ciecz. Słyszę jak ktoś pospiesznie wbiega po schodach. Siadam na łóżku i próbuję wysilić swoją pamięć. Z tego co pamiętam to byłam sama w domu gdy zasypiałam. W progu pojawia się jakaś postać. Łzy skutecznie uniemożliwiają mi widzenie. Widzę go zamazanego, ale to wystarczy. Czarne włosy i zarys dobrze wyrzeźbionego ciała. To musi być On.
- Zayn? - szepcę niepewnie. Z wrażenia mój gruczoł łzowy przestał produkować łzy.
- Niestety nie, ale chciałbym nim być - odpowiada. Barwa głosu jest inna niż Mulata. Słowa, które wypowiedział były przepełnione troską. - Trzymaj - siada koło mnie na łóżku i podaje mi szklankę z wodą. Powrócił wyraźny obraz. Włosy, które wcześniej brałam za czarne, tak na prawdę są koloru ciemnobrązowego, tęczówki są barwy orzechowej, a nie czekoladowej. To James jest przy mnie gdy kogoś potrzebuję, nie Vicky lub któryś z chłopaków tylko właśnie James Black. Ten z którym od dłuższego czasu boję się przebywać sam na sam. "Przyjaźń na śmierć i życie" - jak oświadczyła kiedyś Vicky. Teraz, patrząc na to przez pryzmat czasu wiem, że to jest dla mnie niemożliwe. Nigdy, przenigdy nie mogłabym być przyjaciółką Jamesa. Kiedy widzę jego anielską twarz okoloną grzywą ciemnobrązowych włosów, które nigdy nie dały się ułożyć oraz orzechowe tęczówki dostaję zawrotów głowy i cała mięknę w środku...
- Chcesz tej wody czy nie? - jednym zdaniem sprowadza mnie na ziemię. Dopiero teraz odczuwam pragnienie. Musiałam się nieźle odwodnić. Wyrywam mu szklankę z ręki wypijam wszystko jednym duszkiem. Odkładam szklankę na szafkę, ale pragnienie dalej daje o sobie znaki. Na szafce dostrzegam drugie naczynie z wodą. Wypijam je równie szybko jak pierwsze. James na ten widok cicho chichota.
- Chyba chciało ci się pić - stwierdza rozbawiony.
- Bardzo - odpowiadam i wstaję z łóżka. 
- A ty dokąd? - pyta zabawnie marszcząc brwi.
- Do łazienki, ogarnąć się trochę bo pewnie wyglądam jak siedem nieszczęść - mówię. - Koniec z płakaniem - po chwili dodaję pewniejszym głosem.
- To mi się podoba - woła James, chcąc mi chyba dodać otuchy. - To ja zrobię ci za ten czas śniadanie bo pewnie głodna jesteś - pomału zaczyna kierować się do schodów.
- James? - pod wpływem impulsu podchodzę do niego ze skurczem serca, który odczuwam zawsze gdy znajdę się w pobliżu. Całuję go delikatnie w policzek. - Dziękuję za to, że się mną dzisiaj zaopiekowałeś - mówię i szybko znikam za drzwiami łazienki zanim zdąży jakoś zareagować. 
Nalewam gorącej wody do wanny oraz kilka kropel płynu do kąpieli o zapachu truskawkowo-waniliowym. Zanurzam się w wodzie by zmyć z siebie wczorajszy brud świata. Czuję jak wszystkie mięśnie się rozluźniają . Po trzydziestu minutach wychodzę z wanny, przecieram lustro bo całe zaparowało i szczelnie owijam się ręcznikiem. Siadam na brzegu wanny i wcieram w siebie balsam o zapachu kwiatu wiśni. Rozglądam się po pomieszczeniu. Zapomniałam ubrań, cóż mam nadzieję, że James ruszył się z miejsca i przebywa obecnie w kuchni. Niepewnie wychylam głowę zza drzwi. Uff... korytarz jest pusty. Cichutko na paluszkach przebiegam do swojego pokoju i wybieram ubranie po czym wracam do łazienki. Spoglądam krytycznie w lustro. Oczy podpuchnięte, twarz blada i jakby lekko wyprana z kolorów. Podkład do twarzy, kredka do oczu i tusz do rzęs powinni skutecznie to zakryć. Z włosami*nic nie robię bo dziś wyjątkowo ładnie się pokręciły. Uśmiecham się do siebie po raz ostatni w lustrze i schodzę na śniadanie.

* na zdjęciu jest Avril, nie chodzi o wygląd tylko o to jak wyglądają włosy bo to nie jest Amanda Bloom ;)

*James*

Stoję w miejscu nie potrafiąc wykonać żadnego ruchu. Dłonią dotykam policzka, na którym przed chwilą znajdowały się wargi Amy. Więc wystarczy dziewczyną się zaopiekować, dać trochę ciepła i poczucia bezpieczeństwa by była ci wdzięczna. Uśmiecham się pod nosem, teraz już wiem co robić. Wesoło pogwizdując ruszam do kuchni by zrobić jakieś pełnowartościowe śniadanko. 
Lodówka nie jest nazbyt pełna, ale znalazłem w niej ciasto francuskie, twarożek, śmietanę i maliny. Trzeba było coś z tego wymyślić. Na szczęście matka natura obdarzyła mnie zdolnościami kulinarnymi i po prawie czterdziestu minutach śniadanie było gotowe.  Po kilku minutach do stołu podeszła Amy w zupełnie innym stanie. Jej twarz nie jest już tak przeraźliwie blada, a usta wykrzywiają się w uśmiechu tyle, że uśmiech nie obejmuje oczu, które pomimo jej usilnych starań nadal przepełnia smutek.
- To jest pyszne! Od dzisiaj będziesz zawsze dla mnie gotował - rzuca wesołym tonem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciał - wyszeptałem.
- Słucham? - nie dosłyszała, może to i dobrze?
- Mówię, że nawet jak bardzo bym chciał to nie mogę - powtarzam troszkę zmienioną wersję, a jej źrenice zmniejszają się tak by wyrażały podejrzenie.
- Dlaczego? - pyta niepewnie.
- Bo po pierwsze ktoś musi gotować mojej siostrze, a po drugie to nie ja powinienem ci gotować - na moje ostatnie słowa wyraźnie zbladła. - Postanowiłaś już co z tym zrobisz? - pytam. Wiem, że to dla niej bolesny temat, ale przecież nie może mu to ujść na sucho! Uśmiechnęła się do mnie blado znad talerza.
- Zapytam się go czy to prawda - powiedziała to tak spokojnie jakby chciała się go zapytać jaką mamy dzisiaj pogodę.
- A on zaprzeczy! Przecież to logiczne, że się wszystkiego wyprze! - zawołałem. Czasem ona jest naiwna jak dziecko.
- Pewnie tak, ale każdy powinien mieć szansę na obronę. Chcę wiedzieć co on ma do powiedzenia na ten temat. A potem...
- A potem go zostawisz? - spytałem z nadzieją. Może jeszcze nie wszystko stracone.
- To zależy co będzie miał na swoją obronę oraz czy Horan dzielnie wesprze kumpla - mówiąc to delikatnie wzruszyła ramionami.
- Ty go tak bardzo kochasz, że jesteś w stanie wybaczyć mu zdradę? - nie mogę w to uwierzyć.
- Na razie nie wiemy czy to była zdrada. To mogło tylko tak wyglądać. Wiesz, że dziennikarze potrafią wszystko przekręcić - dzielnie go broniła.
- Amy oprzytomnij! On cię Z-D-R-A-D-Z-I-Ł! - przeliterowałem. W jej oczach zabłysły łzy. Super Black, ty to umiesz pocieszyć.
- WIEM! Ale ja go kocham! - zawołała.
- W takim razie co czujesz do mnie? - spytałem bez ogródek. Widać, że zaskoczyłem ją tym pytaniem. Chwilę się wahała.
- Nie wiem co masz na myśli - odpowiedziała unikając mojego spojrzenia.
- Te wszystkie chwile słabości w których to ze mną się całowałaś. W których dawałaś mi szansę na coś więcej niż przyjaźń. Te w których oboje czuliśmy się cudownie.
- Dobrze to ująłeś. Chwile słabości, nic więcej. Przykro mi jeżeli pomyślałeś, że między nami może być coś więcej - odparła sucho. - Wydaje mi się, że powinieneś już iść - spojrzałem na nią z nie do wierzeniem. Kogo ona chcesz oszukać? Oboje dobrze wiemy jak jest naprawdę. Ale skoro chce udawać, że jesteśmy przyjaciółmi w porządku. Będę jej przyjacielem, ale nadal będę się starał ją zdobyć. Bo ona jest moim przeznaczeniem.

*Amy*

Powoli ruszył do drzwi. Zatrzymał się w progu i odwrócił.
- Kocham Cię Amy - powiedział na tyle głośno bym mogła go usłyszeć.
- Ja ciebie też James - odparłam szeptem. 
Drzwi zamknęły się za nim z jakże obiecującym hukiem.

*Vicky*

Przemierzam główną aleję centrum handlowego w poszukiwaniu potrzebnych produktów. Znam to miejsce na pamięć. Mogłabym z zamkniętymi oczami odnaleźć się w tym labityncie i opisać każdą witrynę sklepową. Kupiłam już wszystkie artykuły spożywcze, oprócz alkoholu, tym będzie musiał zająć się James, serpentyny, balony, sukienkę i buty bo w końcu jakoś trzeba wyglądać! Amy mnie uczesze, a w jakim będzie szoku jak zobaczy, że dobrowolnie kupiłam sukienkę. Uśmiecham się pod nosem na tą myśl.
Wychodzę z centrum handlowego z dala od klimatyzowanego powietrza. Pada zimowy kapuśniaczek, od którego kicham. Podnoszę kołnież kurtki. Londyn  z swoimi wieżyczkami i surowymi budynkami w deszczu wygląda smutno. Z niecierpliowością oczekuję nadejścia wiosny.

____________________________________________________

no to mamy czterdziestkę, taka jakaś długa wyszła :D
 cieszę się, że tyle ze mną jesteście. Każdy wasz komentarz dodaje mi siły by pisać dalej, bez was to opowiadanie nie miałoby sensu, dziękuję! :*
a jakby ktoś chciał mnie poznać jaka jestem prywatnie to założyłam bloga, gdzie będę opisywać co lubię, co u mnie i tak dalej czyli moje życie prywatne to jest tutaj : za szczerość nie przepraszam, cześć.

9 komentarzy:

  1. Super rozdział i bardzo dobrze, że długi. :)
    Zapraszam do mnie:
    http://onedirectionandalice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo bardzo dobrze, że długi, jest extra :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealnie wręcz, że jest długi :) Heh podoba mi się tylko nie wiem czemu ale zawsze jak czytam o Amy i Jamsieto mi smutno :( Dlatego jak już wcześniej pisałam proszę aby Amanda była z Zaynem :) Leśka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przeszkadza mi długość tego rozdziału :) jak dla mnie może być jeszcze dłuższy :). Mam nadzieje, że w następnym rozdziale sprawa z Zaynem się rozwiąże, chce już wiedzieć czy Amy się z nim pogodzi. Oczywiście ten rozdział wyszedł ci świetnie i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny ale jakoś wolałam jak wcześniej pisałaś ponieważ nic się nie dzieję pomiędzy Vicky a Niallem :( A ja ich tak kochałam ... No cóż długość mi nie przeszkadza a nawet lepiej jak jest dłuższy . Bardzo się ciesze , że dodałaś nexta i mam nadzieje , że kolejnego dodasz szybko !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie martw się, już niedługo nasi główni bohaterowie powrócą, teraz ciężko mi coś pisać jak są "osobno", ale jak wrócą z trasy to powrócę do standardowego pisania ;)

      Usuń
  6. Chyba nie muszę Ci mówić, że Cię kocham?
    Jesteśś zajebista ♥.♥
    Dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. No! Wreszcie przeczytałam całego twojego bloga i teraz mogę skomentować czterdziestkę. Niby jest długa, jednak ja bym jeszcze trochę poczytała xD
    A James? Szkoda mi go - mógł kurde wyostrzyć słuch i przyjąć do wiadomości te kilka słów, które nie były przeznaczone dla jego uszu. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będzie z Amy, bo od pierwszego rozdziału, gdy zagłębiałam się wczoraj w czytanie, wiedziałam, że tych dwoje ma się ku sobie i to nie będzie tylko miłość braterska ;) Czekam też na tego sylwestra, w którym Amy rzuci Zayn'a (przynajmniej taką mam nadzieję) xD
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. .KamCiaaa ! ;***31 sierpnia 2012 15:08

    Oho Party Hard ! :D
    Odcinek Extra! ;D
    Czekam na NN z niecierpliwością! ;**

    OdpowiedzUsuń